Deregulacja zawodu - uwolnienie spod wpływu korporacji?
Hasłem, którym rząd motywował wprowadzane zmiany, była praca i szerszy do niej dostęp. Według opinii zwolenników ustawy deregulacyjnej, uwolnienie zawodów miało pozwolić na szerszy dostęp do nich tym osobom, które wcześniej mogły być blokowane przez środowisko celowo utrudniające spełnienie określonych kryteriów. Takie argumenty świetnie sprawdzały się na potrzeby większości społeczeństwa, które upatrywało w nich obietnicę spadku cen niektórych usług (takich jak przewozy taksówką czy opłaty dla pośredników nieruchomości).
Czy dostęp do zawodów objętych deregulacją rzeczywiście uległ poprawie?
Odpowiadając na tak postawione pytanie trzeba dać jednoznacznie twierdzącą odpowiedź, o której świadczą same oferty pracy, zamieszczane na ogólnodostępnych portalach w rodzaju pracuj.pl. Choć nie wszystkie z deklarowanych propozycji zostały zatwierdzone (firmom taksówkowym udało się zablokować działanie deregulacji na obszarze miast większych niż 100 tys. mieszkańców), to już w niespełna dwa lata po deregulacji odnotowano m.in. ponad 1000 nowych agencji pośrednictwa nieruchomościami, ponad 7000 nowych miejsc pracy dla ochroniarzy oraz zwiększyła się ilość radców prawnych w przeliczeniu na ilość mieszkańców z około 70/1000 na 140/1000.
Przykładowe zawody, objęte ustawą deregulacyjną
W pierwszej transzy uwolnionych zawodów znalazły się m.in:
-
notariusz,
-
rzeczoznawca majątkowy,
-
komornik,
-
radca prawny,
-
trener sportowy,
-
pilot wycieczek,
-
pracownik ochrony,
-
detektyw,
-
adwokat
-
syndyk,
-
przewodnik turystyczny,
-
zarządca i pośrednik nieruchomości,
-
geodeta,
-
bibliotekarz,
-
taksówkarz.
Jak widzimy, zawody objęte ustawą to profesje typowo usługowe. Wbrew głosom sceptyków okazało się, że zniesienie przynajmniej części egzaminów wcale nie przełożyło się na gorszą pracę w tym sektorze: firmy, które oferowały usługi gorszej jakości, zwyczajnie po krótkim czasie
przestały istnieć.
Otwarte zawody w ogłoszeniach o pracę
Duże portale z ogłoszeniami sukcesywnie zamieszczają oferty pracy także z uwolnionych zawodów: nawet profesje niezbyt popularne, jak bibliotekarz (a więc osoba zatrudniona w instytucji państwowej, która niejako z zasady nie płaci zbyt wiele) pojawiają się na nich coraz częściej. Podobnie jest z radcami prawnymi, trenerami, pośrednikami w obrocie nieruchomości czy w końcu taksówkarzami.
Artykuł sponsorowany