Pogrzeb malutkiej Aniusi z Bydgoszczy wstrząsnął wszystkimi. Wzruszające słowa księdza
- Jestem młodym księdzem. Gdy kilka dni temu poznałem tę historię, bardzo to przeżyłem. Przewartościowałem swój świat, swoje życie. Dzisiaj nie wiem, co powiedzieć. Przychodzą mi tylko trzy słowa: nadzieja, wiara i miłość. Ksiądz Twardowski w swoim wierszu "Wierna" pisze: "jest taka miłość, która nie umiera choć zakochani od siebie odejdą. Anny i malutkiej Ani już nie ma na tym świecie. Jest jednak w Waszych sercach miłość do nich - mówił podczas kazania ksiądz, który odprawiał mszę żałobną za wnuczkę i babcię.
Zobacz: Roczna Anusia zginęła w potwornym pożarze. Rozpacz ojca nie zna granic. "Tak mi Ciebie brakuje..."
Dalsza część tekstu pod materiałem wideo
Aniusia miała tylko rok. Zginęła w płomieniach razem z babcią
Ania miała zaledwie roczek. Była oczkiem w głowie taty, Grzegorza (38 l). To była jego wyczekiwana córeczka. Druga - także Anna - była matką mężczyzny. To była wyjątkowo smutna uroczystość. Za biała trumienką z ciałem Aniusi, cmentarną aleja szli jej rodzice. Ich życie legło w gruzach 24 sierpnia.
Tego dnia rano mężczyzna jak zawsze poszedł do pracy. Matka dziewczynki koło południa wyszła do sklepu po mleko dla Aniusi, która w tym czasie została pod opieką 72-letniej babci. Wszyscy mieszkali w niewielkim pokoju w hostelu w Bydgoszczy. W nim także od kilku dni przebywał Andrzej T. To on prawdopodobnie zasnął pijany z papierosem i to od jego palącego się papierosa zapaliła się kanapa. Pożar był straszny. Hostel przy ulicy Jar Czynu Społecznego płonął jak pochodnia. Łącznie zginęły trzy osoby: Aniusia z babcią oraz jeszcze jeden mężczyzna. Andrzej T., po tym, jak usłyszał prokuratorskie zarzuty został przez sąd aresztowany na trzy miesiące.