Michał zmarł po użyciu paralizatora
Przypomnijmy, do zdarzenia doszło w środę, 22 maja. Policjanci zostali wezwani na interwencję w bloku, z którego 27-letni Michał miał wyrzucać przez okno meble. Mieszkanie miało zostać zdemolowane w wyniku jego działań. Z relacji policjantów wynikało, że mężczyzna stał się w pewnym momencie agresywny i nie było z nim logicznego kontaktu. Taser miał zostać użyty kilka razy. Poszkodowany stracił przytomność. Funkcjonariusze podjęli reanimację, wezwano pogotowie. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł.
- Przecież ja go znałem. Nie mogę uwierzyć w to, że on nie żyje. Nie wiem jak do tego doszło bo to wszystko działo się w jego mieszkaniu. Michał mieszkał w klatce obok - mówi nam jeden z mieszkańców dużego blokowiska w Inowrocławiu.
Policjanci trafili do aresztu
W nocy z czwartku na piątek dwóch policjantów z Inowrocławia zostało zatrzymanych. Jak poinformowała prok. Agnieszka Adamska-Okońska z Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy, prokurator postawił policjantom zarzuty przekroczenia uprawnień służbowych przez nieuprawnione użycie środka przymusu bezpośredniego w postaci tasera, pobicia ze skutkiem śmiertelnym i działania ze szczególnym okrucieństwem.
Jak dodała, jest to przestępstwo zagrożone karą do 15 lat pozbawienia wolności.
Do sądu został skierowany wniosek o aresztowanie policjantów. W sobotę zapadła decyzja w tej sprawie.
- Sąd przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował środek zapobiegawczy w postaci aresztu na okres 3 miesięcy - poinformowała w rozmowie z "Super Expressem" prok. Adamska-Okońska.
Jak dodała rzeczniczka prokuratury, bezpośrednią przyczynę śmierci 27-latka mają wskazać wyniki sekcji zwłok.
- Wczoraj w zakładzie medycyny sądowej przeprowadzone zostały oględziny lekarskie ciała, oględziny zewnętrzne - poinformowała rzeczniczka bydgoskiej prokuratury. - Na ciele mężczyzny ujawniono obrażenia, które pozwoliły prokuratorowi na połączenie działania interweniujących funkcjonariuszy z następstwem w postaci obrażeń skutkujących śmiercią. Nie mogę powiedzieć, że my mamy pewność odnośnie do tego, iż te obrażenia skutkowały zgonem. Mamy natomiast pewność, że pomiędzy działaniami policjantów a obrażeniami jest związek przyczynowo-skutkowy, a pokrzywdzony w następstwie tej interwencji zmarł.
"Nie byli bardzo doświadczeni"
Prok. Adamska-Okońska poinformowała również, że Radosław P. i Przemysław D. nie mieli długiego stażu w policji. Jeden był funkcjonariuszem od ponad roku, a drugi ponad sześć lat.
- Nie byli to funkcjonariusze bardzo doświadczeni - dodała.
Zdaniem prokuratury w czasie tej interwencji nie zachodziła potrzeba użycia tak drastycznych środków przymusu bezpośredniego. Taką informację przekazała Polskiej Agencji Prasowej rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy mł. insp. Monika Chlebicz.
- Po zapoznaniu się z nagraniem z kamer, które mieli funkcjonariusze, uważamy, że zastosowano w trakcie tej interwencji nieadekwatne środki przymusu. Dlatego zgodnie z decyzjami z czwartku i piątku obaj mężczyźni zostali zwolnieni ze służby w policji - powiedziała rzeczniczka bydgoskiej policji.
Ważne decyzje w inowrocławskiej policji
W oświadczeniu Komendy Wojewódzkiej Policji z piątku czytamy, że "nie ma i nigdy nie będzie zgody na brutalne i nieuzasadnione działania policjantów, polegające na przekraczaniu uprawnień czy nieuzasadnionym stosowaniu środków przymusu bezpośredniego".
W ślad za tym w sobotę poinformowano o kolejnych decyzjach. Jak poinformowała mł. insp. Chlebicz, w sobotę odwołano ze stanowiska pierwszego zastępcę komendanta powiatowej policji w Inowrocławiu z uwagi na niewłaściwy sposób realizacji zadań związanych z nadzorem nad pracą policjantów. Postępowanie dyscyplinarne wszczęto natomiast wobec dyżurnego z KPP w Inowrocławiu z uwagi na "niewłaściwy obieg informacji dotyczący przebiegu interwencji".