Tych dramatyczny wydarzeń sprzed roku nie da się wymazać z pamięci. 24 sierpnia 2023 roku koło południa w budynku noclegowym przy ul. Jar Czynu Społecznego w Bydgoszczy wybuchł pożar. W momencie zdarzenia w budynku znajdowało się 58 osób. Obiekt miał dwie kondygnacje i dach o drewnianej konstrukcji pokrytej blachodachówką.
Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, cały obiekt płonął. Pierwsze informacje mówiły o dwóch ofiarach śmiertelnych - kobiecie i dziecku. Jak udało nam się ustalić, ofiarami były mała Ania i jej babcia Anna S. Dziewczynka obchodziła roczek 16 sierpnia... Dziecko zostało pod opieką 72-letniej, schorowanej babci, kiedy matka Ani, Emilia poszła do sklepu po mleko dla małej. Wówczas doszło do pożaru. Potem strażacy przekazali, że żywioł zabrał także życie mężczyźnie, który również był mieszkańcem hostelu...
Czytaj: Roczna Ania spłonęła z babcią w pożarze. Koszmar w Bydgoszczy
- Zapaliło się u tego pana, który dopiero tutaj mieszkał kilka dni. My wbiegliśmy do niego z gaśnicami, próbowaliśmy gasić pożar on krzyczał, że to zapaliło się od dekodera - mówi naszemu dziennikarzowi ocaleni mieszkańcy hostelu. Obiekt miał 50 pokoi, działał w Bydgoszczy od 10 lat. Biegli z zakresu pożarnictwa bardzo szybko ustalili, gdzie rozpoczął się pożar. To kanapa w pokoju właśnie Andrzeja T. (75 l.). Mężczyzna najprawdopodobniej zasnął z papierosem...
Zobacz: Pijany Andrzej zasnął na kanapie z papierosem? W pożarze zginęły trzy osoby, w tym malutka Anusia
Ania zginęła w pożarze w Bydgoszczy. Nie trafiła do domu dziecka
Pracownikom opieki społecznej nie podobały się warunki, w jakich mieszka maleństwo. To właśnie dlatego jej tata zorganizował zbiórkę w internecie, którą nazwał "Dom dla Ani, by została przy rodzicach".
- Potrzebuje pomocy, ta maleńka dziewczynka ma na imię Ania, ma cudownych rodziców, którzy bardzo się kochają, jednak do szczęścia im brak mieszkania. Zamieszkują na pokoju, gdzie dzięki ingerencji pani pielęgniarki środowiskowej, która stwierdziła, że pokój to zbyt mało by mogli żyć, wspólnie postanowiła zgłosić to do instytucji MOPR i odebrać rodzicom dziecko. Czy tak powinno to działać? Ojciec dziecka pracuje, stara się odłożyć na odstępne, ale długa droga do tego. Ania przebywa w szpitalu i czeka na decyzję o swoim losie. Zaznaczę, że warunki w pokoju, w którym zamieszkują rodzice, nie są ani patologiczne, zawinił człowiek. Zwracam się dziś do was o pomoc, na chwilę obecną potrzebujemy tylko art. dla dziecka typu płyny do kąpieli, pampersy, chusteczki itd. Może ktoś może pomóc z mieszkaniem, rodzina zamieszkuje w Bydgoszczy. Wiem, że mamy tę moc i pomożemy tej rodzinie - napisał pod zbiórką.
- Ania miała trafić do domu dziecka, nie było dla niej jednak miejsca. Gdyby ją zabrali, to ona by żyła. Jej mama nie radziła sobie z wychowaniem jej i innych córek - mówili po tragedii nasi informatorzy.