Sibilla marzyła o lataniu. By dobrze nauczyć się tej sztuki opuściła Włochy i zaczęła szkolenie w Bydgoszczy. 14 lipca 2020 roku o godzinie 9.30 wzbiła się w niebo. Siedziała za sterami Tecnama. Obok niej siedział pilot instruktor Grzegorz W., który miał wylatane 11 tys. godzin. Świadkowie mówili, że maszyna najpierw wykonywała niespotykane ewolucje w powietrzu, a potem nagle runęła na ziemię. Pomoc nadeszła błyskawicznie, jednak ratownicy nie zdołali uratować życia młodej kobiety i pilota. Dzisiaj już wiadomo, że samolot był sprawny do końca.
Zobacz: Koszmarny wypadek na lotnisku w Bydgoszczy. Zginęła Sibilla i Grzegorz
Długie śledztwo i jednoznaczne opinie ekspertów
Sprawą wypadku zajmowała się Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych, która na koniec swojego raportu wysnuła takie wnioski: - Realizacja procedury przejścia na drugi krąg z jednym niepracującym silnikiem w konfiguracji samolotu: podwozie wypuszczone, klapy w pozycji „TO”, śmigło wiatrakujące – była praktycznie niewykonalna.
Na podstawie analizy zgromadzonych materiałów, komisja stwierdziła, że podejście samolotu do lądowania wykonane było z wyłączonym prawym silnikiem. Załoga nie informowała, że będzie wykonywać lądowanie z niepracującym silnikiem oraz nie zgłaszała problemów technicznych podczas podejścia. Po zakończeniu zadania w strefie, załoga zgłosiła zamiar lądowania, lecz na prostej do pasa RWY 08 decyzja o lądowaniu została zmieniona.
Ostatnio głos w sprawie zabrała także bydgoska prokuratura. - Śledztwo zostało umorzone. Postępowanie przeciągało się, ponieważ czekaliśmy jeszcze na materiały z Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych, która badała sprawę - mówi dziennikarzom "Expressu Bydgoskiego" prokurator płk. Łukasz Kawalec, zastępca prokuratora rejonowego ds. wojskowych w Prokuraturze Rejonowej Bydgoszcz-Południe. Bydgoska prokuratura nie dopatrzyła się winny innych osób, tzw. trzecich, które mogłyby się przyczynić do wypadku lotniczego.