Zwłoki młodego małżeństwa w Trzemiętowie pod Bydgoszczą
- Nigdy człowiek nie wie, co siedzi w głowie drugiego człowieka - usłyszeliśmy od jednego ze śledczych, zajmujących się tragedią w Trzemiętowie. To niewielka miejscowość w woj. kujawsko-pomorskim, która jest oddalona od Bydgoszczy niespełna 20 km. Do wsi rzadko zaglądają policjanci. Niestety to zmieniło się w niedzielę, 24 listopada. Tego dnia przed jednym z domów pojawiło się kilka radiowozów.
Zobacz: Tragedia w Trzemiętowie pod Bydgoszczą! Nie żyje młode małżeństwo
- Mamy wstępne wyniki sekcji zwłok. Kobieta zmarła na skutek uduszenia. Nie wiemy na razie, czy została uduszona rękoma czy przy pomocy jakiegoś narzędzia - mówi nam prokurator Piotr Glanc z Prokuratory Rejonowej w Nakle nad Notecią. - Natomiast mężczyzna zmarł przez powieszenie. Będziemy sprawdzać stan zdrowia małżonków - dodaje.
Przypomnijmy - 24 listopada rano młodszy brat odkrył zwłoki Dariusza w garażu. Ten wisiał na lince holowniczej. Do tego miał trzy rany cięta brzucha. - To brat zadzwonił na policję - mówi nam jeden ze śledczych, który zajmuje się tą sprawą. Policjanci, po tym jak przyjechali na miejsce, w jednym z pokoi znaleźli leżącą na podłodze martwą Joannę. Miała całą szyję czerwoną. Policjanci zabezpieczyli też zakrwawiony nóż.
- Niewykluczone, że mąż najpierw udusił żonę, a potem popełnił samobójstwo - mówi nam nasz rozmówca.
Joanna (46 l.) i Darek (43 l.) mieszkali na działce razem z jego rodzicami. Mieli tu domek gospodarczy, przystosowany do mieszkania.
- Byli młodym małżeństwem, może cztery lata byli po ślubie, ale nie dłużej. Jego tata ma firmę i Darek w niej pracował - mówi nam jeden z ich sąsiadów.
Joanna cieszyła się na zmiany. Mieli zamieszkać w świeżo wybudowanym domu
Joanna nie mogła doczekać się nowego etapu w swoim życiu. 15 listopada w mediach społecznościowych zamieściła zdjęcie pięknego domku parterowego. Na fotografii widać, że jest praktycznie gotowy do zamieszkania. Jak dowiedział się "Super Express", Dariusz ostatnio nie był w najlepszej kondycji. Mówił, że boi się o swoje małżeństwo. Bardzo martwił się także swoją sytuacją finansową. - Jak ona się ze mną rozwiedzie, to ja nie będę miał niczego - miał mówić.
- Małżeństwo nie miało założonej niebieskiej karty. Nie korzystało też z pomocy społecznej - mówi nam prokurator Glanc.