Ta informacja wstrząsnęła mieszkańcami Bydgoszczy. W rejonie mostu Pomorskiego dryfowały zwłoki mężczyzny. Przybyli na miejsce strażacy podjęli ciało z Brdy i przekazali je do dalszych działań policji. Jak przekazuje "Wyborcza", policjanci nie znaleźli przy zwłokach dokumentów. Sprawdzali, czy ktoś podobny widnieje w rejestrze osób zaginionych. - Miał nie więcej niż 25 lat i czerwoną koszulkę na sobie, według lekarza ciało mogło dryfować od kilku dni - tyle wiedzieli tamtego dnia policjanci, którzy rozmawiali z dziennikarzami.
Zobacz: Ciało młodego mężczyzny dryfowało w rzece. Potworne odkrycie w Bydgoszczy!
Polecany artykuł:
Według relacji "Wyborczej", z Brdy wyłowiono ciało 18-letniego mężczyzny, który przyjechał do Bydgoszczy z Ukrainy rok temu. Miał w planach pójść na studia, na które namówił go starszy brat, pracujący tu od kilku lat.
- W ubiegłym tygodniu mężczyzna zgłosił policji zaginięcia brata. Bo młodszy brat nie odbierał telefonów i nie było go w miejscu zamieszkania. Wiemy, że chłopak studiował od roku na jednej z bydgoskich uczelni, ostatni kontakt to rozmowa telefoniczna z mamą mieszkającą w Ukrainie - mówi dziennikarzom "Gazety Wyborczej" Rafał Sadowski, zastępca szefa prokuratury Bydgoszcz-Południe w Bydgoszczy.
Zlecona sekcja zwłok nie wykazała, by młody mężczyzna miał jakiekolwiek ślady walki lub szarpania. Na razie okoliczności jego śmierci pozostają zagadką.