Budowę rozpoczęto w latach 80. Właściciel posiadłości zaciągnął kredyt, żeby spełnić marzenie o własnym dwupiętrowym lokum. Proces ten przedłużał się przez kolejne lata, a posesjonat popadał w coraz większe długi. Pewnego dnia powiesił się na pręcie zbrojeniowym, a budowa nigdy nie została zakończona. Od tego momentu nad budynkiem pojawiły się czarne chmury, zaczęły mnożyć się mroczne legendy. Wtedy to w domu przy Szosie Bydgoskiej miało zacząć straszyć. Legendy krążące wokół posiadłości mogą przyprawiać o ciarki. Jedna z mieszkanek wsi twierdzi, że przechodząc wieczorem koło budynku, usłyszała czyjeś nawoływanie. Gdy spojrzała w stronę opuszczonego domu, w jednym z okien ujrzała jasną postać, od której biło przenikliwe światło. Jak twierdziła, postać przypominała anioła bez skrzydeł. Kobietę zmroziło do kości. Z przerażenia nie mogła się ruszyć. Po chwili zjawa zniknęła pozostawiając kobietę w szoku.
Kolejna legenda, choć trudno w coś takiego uwierzyć, mówi o pojawiających się na terenie posiadłości świniach. Jest to na tyle zadziwiające, że w okolicy nikt ich nie hoduje. Krążą pogłoski, że bujna roślinność porastająca teren nawiedzonego domu parzy tych, którzy próbują się do niego zbliżyć. Mówi się, że nawet chuligani omijają ten dom szerokim łukiem. Mieszkańcy opowiadają, że dom kilka razy święcić miał ksiądz, ale nie przyniosło to rezultatów. W domu ma straszyć nadal. Czy budynek naprawdę skrywa mroczne tajemnice? Sprawdziła to grupa łowców duchów - Mystery Hunters - pasjonująca się zjawiskami nadprzyrodzonymi.
- Do wielu legend podchodzimy sceptycznie. Przypuszczamy, że większość ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. W zjawiska nadprzyrodzone wierzymy, ale podchodzimy do nich w sposób racjonalny. Nie bazujemy na domysłach, a na odpowiednim sprzęcie do badań zjawisk paranormalnych, które mogą pomóc zrozumieć nam, co może się w danym miejscu dziać lub jakie siły w nim oddziaływać. Byliśmy bardzo ciekawi domu w Łochowie. Chcieliśmy sprawdzić, czy wokół powtarzane pogłoski mogą być prawdziwe. Pewnej nocy wybraliśmy się w to miejsce - mówi Radek, członek Mystery Hunters.
Teren wokół budynku faktycznie jest mocno zarośnięty, ale tej nocy roślinność nie powodowała oparzeń skóry. Nic też na wejściu nie wystraszyło łowców duchów, nie słychać też było żadnych niepokojących dźwięków. Straszy natomiast stan budynku, który był bezpośrednią przyczyną innej tragedii. Pewnego dnia pojawił się potencjalny kupiec, który chciał obejrzeć dom. W trakcie oględzin nie zauważył studni w podłodze, do której wpadł i zginął. Rodzina znalazła jego ciało dzień później. Czy te tragiczne wydarzenia mogły sprawić, że w domu zaczęło straszyć?
Łowcy duchów zbadali nawiedzony dom, żeby to sprawdzić. Rozstawili czujniki ruchu i temperatury, a także mierniki wahań polaelektromagnetycznego. W całym budynku rozmieścili kamery rejestrujące obraz niewidoczny dla ludzkiego oka, a także monitoring, który pokazywał obraz wewnątrz nawiedzonego domu. Dzięki temu badacze mogli na żywo monitorować co dzieje się w środku przeklętego budynku. Nie zarejestrowali jednak niczego niepokojącego. Sesja EVP (Electronic Voice Phenomenon), czyli próba zarejestrowania głosów z zaświatów na dyktafonie analogowym, również nie przyniosła rezultatów. Jedyny zastanawiający moment nastąpił tylko raz, gdy czujnik kamery wykrył ruch, a na obrazie nie ukazała się żadna postać.
- W domu w Łochowie nie działo się zbyt wiele, a jedna dziwna sytuacja nie może przesądzać o tym, czy budynek jest nawiedzony. Często jedna, mała pogłoska wypowiedziana i przekazana wielokrotnie dalej, urasta do miana legendy. Uważamy, że tak właśnie jest w przypadku dom w Łochowie. Nierzadko w opowieściach o zjawiskach nadprzyrodzonych jest tak, że czasami łatwiej jest zwalić wszystko na duchy - tłumaczy Piotr, członek Mystery Hunters