Tomek zginął obok przejścia dla pieszy. Był tuż pod domem
Dramat Tomka i jego bliskich wstrząsnął całym miastem. Bydgoszczanie byli przekonani, że gdyby 29-latek stał trochę dalej, to z pewnością by żył. Przypomnijmy - do tego tragicznego wypadku doszło 31 lipca 2019 roku na skrzyżowaniu Bartosza Głowackiego i Gajowej. Kierowca osobowego samochodu marki seat wymusił pierwszeństwo na prawidłowo jadącym mercedesie, który został zepchnięty z toru jazdy na znak drogowy. Zaraz za nim, przed przejściem dla pieszych stał Tomek... Mężczyzna został uderzony znakiem i doznał poważnych obrażeń głowy. Przybyli na miejsce ratownicy przetransportowali go do szpitala. Niestety jego życia nie udało się uratować
- Obaj kierujący byli trzeźwi. Do sprawy został zatrzymany kierujący seatem - mówiła wówczas kom. Lidia Kowalska z KWP w Bydgoszczy.
Tomek kochał piłkę nożną
Bydgoszcz przez wiele dni żyła tragicznym wypadkiem, w którym zginął Tomek. Wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: dlaczego?! 29-latek miał przed sobą całe życie. Dwa lata wcześniej ożenił się i wiódł szczęśliwe życie u boku Adrianny. Budował dom i marzył o potomku... Robił też to, co kochał - grał w piłkę nożną. Tomek był zawodnikiem bydgoskiej "Gwiazdy". Działacze klubu i jego koledzy z boiska nie mogli uwierzyć, że już nigdy nie spotkają go w szatni.
- Czasami tak bywa, że słowa są niepotrzebne wystarczy cisza. Dzisiaj pogrążeni w strasznym smutku łączymy się w bólu z najbliższymi Tomka. Prosimy o zadumę i modlitwę - napisał po tragedii klub na swoim oficjalnym profilu w mediach społecznościowych.
Sprawca wypadku nie trafił do więzienia
W 2022 roku dziennikarze "Faktu" dowiedzieli się, że sprawca tragedii, Jan D. usłyszał wyrok roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów. – Po sprawie w pierwszej instancji powiedziałem, że zawiodłem się na sądach i że żałuję, że chodziłem na strajki i krzyczałem wolne sądy. Myślałem, że przynajmniej zabiorą temu facetowi prawo jazdy, żeby nigdy nikogo już nie skrzywdził. Pokłóciłem się z Bogiem i Matką Boską – mówił ojciec Tomka.
Sąd drugiej instancji wyrok podtrzymał, więc jest on prawomocny. Rodzina 29-latka nadal walczy przed sądem o wyższy wymiar kary dla sprawcy.