Tragedia na jeziorze Pakoskim. Nie żyje wędkarz, drugi jest poszukiwany
Około godziny 20 widzieli jeszcze ich sąsiedzi. Nie mieli co z sobą zrobić. Nudzili się. Pewnie jeden rzucił do drugiego: chodź na ryby. Popłyniemy łódką. Kacper K. (+31 l.) i Jakub S. (26 l.) mieszkali w Rzadkwinie koło Inowrocławia. Ich domy dosłownie stoją nad brzegiem Jeziora Pakoskiego. Wszyscy mówią, że w jeziorze jest ryba i to nie byle jaka. Jest węgorz i sandacz.
Zobacz: Łukasz zginął, a Zuzi kręgosłup złamał się jak zapałka. Koszmar pod Świeciem
Jezioro Pakoskie ma 20 kilometrów długości. Jest jednak wąskie. Z jednego brzegu widać drugi. Nikt nie ma wątpliwości, że przepłynięcie wszerz dla osoby, która dobrze pływa, nie jest problemem. Tafla wody musi być jednak spokojna. Tak nie było w nocy z ostatniego wtorku 17 sierpnia na środę 18 sierpnia. Wtedy podmuchy wiatru przekraczały nawet prędkość 100 km/h. Kacper i Jakub na jezioro wypłynęli niewielką łódką. Co się z nimi dalej działo, nie wiadomo. Tej nocy pogoda nie sprzyjała spacerom brzegiem jeziora. Brat Kacpra następnego dnia rano zadzwonił na policję. Poprosił o pomoc. Policjanci, gdy przybyli na miejsce zdarzenia, zobaczyli, że na na jeziorze unosi się wywrócona łódź. Do akcji przystąpili strażacy. Po kilku godzinach z wody wyciągnięto zwłoki Kacpra. Strażacy ciągle prowadza swoją akcję. Do tej pory nie odnaleziono Jacka S.
Jego bliscy liczą na cud. Wierzą w to, że udało mu się dopłynąć do brzegu. Gdzie teraz jest, nie wiadomo. Może stracił pamięć i błąka się wzdłuż brzegu jeziora szukając swojego przyjaciela, z którym wypłynął na ryby.