Do tragicznego w skutkach wypadku w Bydgoszczy doszło ok. godziny 6:00. Wszystko działo się na torowisku przy ulicy Andersa. Ze wstępnych ustaleń policjantów wynikało, że do zdarzenia doszło na przystanku tramwajowym „Łoskoń”. Mężczyzna nagle znalazł się pod wagonem tramwaju, a następnie był przez niego ciągnięty. W wyniku tego zdarzenia 48-latek poniósł śmierć na miejscu. Ofiara był bezdomny, dobrze znany pracownikom MZK. Dzięki kamerom śledczy otworzyli przebieg tragicznego w skutkach zdarzenia na torach.
Zobacz: Szokujący wypadek w Bydgoszczy. Nie żyje 48-letni Marcin
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", po 11 miesiącach bydgoska prokuratura zamknęła sprawę wypadku w Fordonie. Dopiero w grudniu minionego roku ustalono, kto zawinił. - Mężczyzna chciał wsiąść do tramwaju, nie trafił na stopień i spadł, na dodatek zahaczył odzieżą i był wleczony do następnego przystanku - mówi na łamach "Wyborczej" Adam Lis z Prokuratury Rejonowej Bydgoszcz-Północ, która zajmowała się sprawą.
Według najnowszych ustaleń "Wyborczej", motornicza usłyszała zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym z winy nieumyślnej. Kobiecie grozi do ośmiu lat więzienia. Zdaniem dziennikarzy, kluczowa w tej sprawie była opinia biegłego z dziedziny ruchu drogowego. - Według jego ustaleń motornicza nienależycie obserwowała pole przystanku, nie upewniła się, czy może bezpiecznie odjechać - informuje prokurator Lis.
Zdaniem biegłego, mężczyzna też przyczynił się do wypadku, bo próbował wejść do tramwaju po sygnale zwiastującym odjazd z przystanku.