Wielu rodziców ma spore wątpliwości, czy przeładowane do granic możliwości programy szkole to dobre rozwiązanie dla ich pociech. Niektórzy próbują interweniować u dyrekcji szkoły, ale pole manewru jest niewielkie. Z problemem tym borykają się między innymi rodzice uczniów Szkoły Podstawowej nr 66 w bydgoskim Fordonie.
- Ta reforma weszła w sposób totalnie chaotyczny i niezaplanowany. Cierpią na tym nasze dzieci – mówi reporterowi Eska Info, Agnieszka Bukowska – przedstawicielka Rady Rodziców SP 66 w Bydgoszczy.
Niektóre dzieci rozpoczynają tu lekcje o 8 rano. W gmachu szkoły spędzą długie godziny. Zdarza się, że do domu wracają dopiero przed 17. Nawet nastolatkom trudno zapanować nad zmęczeniem.
- W szkole siedzimy strasznie długo. Trudno wytrzymać utrzymując koncentrację – potwierdzają Patrycja i Izabela Langner, uczennice 7 klasy.
Realizacja planów nałożonych przez ministerstwo to spore wyzwanie dla samych szkół. Pękający w szwach plan lekcji trudno czasem logicznie ułożyć.
- Zgranie wszystkiego zajęło nam sporo czasu. Zdajemy sobie sprawę, że plan jest daleki od doskonałości, jednak musimy realizować nałożone na nas obowiązki wynikające z programu oświatowego - mówi Krzysztof Maciorowski - wicedyrektor SP 66 w Bydgoszczy.
Nauka w szkolnej ławce to jednak tylko jedna strona medalu. Popołudnia i wieczory spędzone nad zadaniami domowymi nie dają uczniom chwili wytchnienia. Co gorsza, ewentualne zaległości trzeba nadrabiać także w weekendy.
-Z odpoczynku na ogół nici. Wyjazd weekendowy też trudno zaplanować – potwierdza Małgorzata Karlikowska – matka jednej z uczennic.
Obciążanie uczniów zadaniami domowymi leży w gestii nauczyciela. Pytaliśmy kilku – żaden nie przyznaje, że zadaje zbyt wiele. Kres zadań domowych wydaje się odległy.
Zobaczcie materiał wideo: