Po tym, jak emerytka spóźniła się ze spłatą jednej raty, która wynosiła 70 zł, do jej drzwi zapukał przedstawiciel firmy pożyczkowej.
- Przestraszałam się, bo zobaczyłam obcego faceta, który próbował wedrzeć się do mojego mieszkania. Gdy chciałam je zamknąć, prysnął mi gazem łzawiącym po oczach. Nic nie widziałam. Na szczęście w mieszkaniu był również mój kuzyn. Intruz się przestraszył i uciekł – czytamy relację kobiety na stronie Gazety Pomorskiej.
Policję wezwał jednak windykator, który zeznał, że to kobieta na niego napadła. Firma, w której pracuje potwierdza Gazecie Pomorskiej jego wersję zdarzeń.
- Do zdarzenia doszło 6 października. Policję wezwał windykator, który twierdził, że został napadnięty przez kobietę i użył gazu w obronie własnej. Kobieta twierdzi, że to ona została napadnięta – wyjaśnia Przemysław Słomski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy .
Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce zdarzenia pomogli kobiecie. - Zdaję sobie sprawę, że nie powinno się pożyczać z takich miejsc, ale już naprawdę nie miałam za co żyć. Brakowało mi pieniędzy na lekarstwa, to zadłużyłam się na 200 złotych. Rzeczywiście nie zapłaciłam na czas, ale to nie powód, aby tak mnie potraktować. Przecież zostałam napadnięta! - wyjaśniała Pomorskiej kobieta.
Teraz sprawę badają śledczy. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, windykator może odpowiedzieć nawet za napaść na tle rabunkowym.