Wyważył drzwi i uratował sąsiadkę. W tym czasie pożar pod Świeciem zabrał mu wszystko
Policjant spod Świecie stracił w pożarze wszystko, choć ocalił coś znacznie ważniejszego - ludzkie życie. W budynku wielorodzinnym w miejscowości Poledno, w którym zamieszkiwał razem z rodzicami i sąsiadami, doszło 26 lipca do zwarcia w instalacji elektrycznej. Około godziny 22 starszy posterunkowy Bartosz Horstman usłyszał głośne huki i błyski, a gdy wyjrzał przez okno, zorientował się, że płonie już dach budynku. Mężczyzna ruszył zaalarmować pozostałych mieszkańców, wyniósł na zewnątrz butlę gazową, a później wezwał na miejscu służby ratunkowe. Nie wszyscy odpowiedzieli na apel policjanta, dlatego wyważył drzwi do lokum 85-letniej sąsiadki, która już spała, i razem z innymi osobami pomógł ewakuować ją w bezpieczne miejsce. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale pożar strawił cały budynek, który był zrobiony z drewna. Co więcej, jego mieszkańcy nie zdołali wynieść nawet jakichkolwiek rzeczy.
Dalsza część tekstu pod galerią z pożaru w Polednie pod Świeciem.
- Nic nie udało się uratować... dosłownie nic. Rodzina nie miała szansy by zabrać jakąkolwiek rzecz. Wybiegli z domu tak jak stali lecz dzięki zachowaniu zimnej krwi podczas trwania pożaru ocalili to co najcenniejsze - życie - Grzegorza, Elżbiety i Bartosza. W tej chwili zaczynają od nowa... i to dosłownie - pisze brat policjanta na Zrzutka.pl.
Czytaj też: Pan Piotr zginął w koszmarnym wypadku. Sąsiedzi opłakują znanego wędkarza
Z tego względu postanowił on założyć kwestę - można ją znaleźć TUTAJ - na rzecz funkcjonariusza i swoich rodziców, jako że koszty odbudowy domu przekraczają ich możliwości finansowe. Budynek, który spłonął w pożarze pod Świeciem, nie nadaje się już do zamieszkania, dlatego policjant trafił tymczasowo pod dach swoich krewnych. - Niech Bartosz i jego rodzice wiedzą, że my mundurowi i nie tylko jesteśmy jedną wielką rodziną, która ma tą nieskalaną chęć czynienia dobra oraz bezgraniczną siłę - apeluje brat poszkodowanego na Zrzutka.pl.