Nikt nie lubi takiej sytuacji. Znajdujesz się daleko od domu, podróżujesz autem, gdy nagle… pojazd staje na środku drogi. Spotkało to chyba już niemal każdego, a ostatnio naszego czytelnika, pana Macieja.
- Zepsuł mi się rozrusznik, o czym dowiedziałem się już później, u mechanika. Auto zaczęło wydawać dziwne oddźwięki w okolicy parkingu, więc zdążyłem tam zjechać. Chwilę później już nie udało mi się go z powrotem odpalić. Obok był supermarket, piekarnia, a takie kilka innych mniejszych sklepików. Wokół mnie zaczęli zbierać się ludzie – opowiada.
Według relacji bydgoszczanina, ludzie bacznie obserwowali, jak nieudolnie próbuje „odpalić” samochód, a także pcha go do przodu i do tyłu, by ruszył. Mężczyzna w międzyczasie zadzwonił po brata, by ten przyjechał mu z pomocą, lecz – nikt nie mógł o tym przecież wiedzieć. Ludzie komentowali pod nosem zaistniałą sytuację, jednak nikt nie zaproponował pomocy. Nikt poza jednym mężczyzną.
- Akurat przejeżdżał tamtędy młody mężczyzna. Zatrzymał się, by zobaczyć, o co chodzi. Podszedł do mnie i zaproponował pomoc. Najpierw trzeba było zepchnąć samochód na jednię, jednak – coś zablokowało koła i nie daliśmy rady w dwójkę. Czekaliśmy na mojego brata – relacjonuje pan Maciej.
Jak podaje bydgoszczanin, aż dwóch przechodniów zdążyło się zatrzymać, by dorzucić mężczyznom kilka „uwag” – o ile tak możemy to nazwać.
- Mężczyzna wyszedł akurat ze sklepu. Nagle rzucił tekstem „co wy ku*wa robicie? To z dwójki odpalić trzeba”. Po czym zwrócił się do mnie „Czy ty w ogóle umiesz odpalać samochód? Kto ci dał prawo jazdy de*ilu”. Natomiast panu, który mi pomagał centralnie śmiał się w twarz. Zaznaczał, że jest drobnej postury i nabijał się, że nie ma siły, by przepchnąć pojazd, po czym odszedł. Później przyszedł drugi, który zaczął krzyczeć, nazywał mnie ch*jem i zwrócił uwagę, że blokuję mu przejazd i zapytał, dlaczego nie zadzwoniłem jeszcze po mechanika – dodaje pan Maciej.
Na miejsce przyjechał brat mężczyzny. W trójkę udało się w końcu popchnąć pojazd i odjechać, do mechanika.
- Jestem zażenowany tą sytuacją. Zwyczajnie zażenowany. Wstyd mi, że żyję w takim społeczeństwie. Dobrze, że zepsuł mi się samochód, a nie np. zasłabłem na ulicy, bo skończyło by się to gorzej. Leżałbyś na chodniku i nikt by nie podszedł – dodaje mężczyzna.
A do takiej sytuacji w Bydgoszczy już doszło! Przypomnijmy, że w sierpniu zeszłego roku 88-letni mężczyzna leżał na chodniku na Szwederowie z krwawym urazem głowy. W mieszkaniu czekała na niego żona.
Tuż obok seniora przechodzili spacerowicze i żaden nie udzielił mu pomocy. Nie podszedł do niego, by sprawdzić, co się stało. Na szczęście na miejscu przypadkiem zjawił się policjant w czasie wolnym od służby.
Funkcjonariusz wraz ze swoim znajomym udzielili seniorowi pierwszej pomocy i zadzwonili po pogotowie. Ratownicy medyczni zabrali mężczyznę do szpitala, a policjant powiadomił żonę 88-latka o zaistniałej sytuacji i jego miejsca hospitalizacji.
Źródło: Panu Maciejowi zepsuł się samochód. Zebrali się ludzie, ale nikt nie pomógł