Młody mężczyzna znany był ze swego zamiłowania do samochodów. Szybkich, podrasowanych aut. Był zdolnym mechanikiem. Sam potrafił tak przerabiać silniki, żeby miały więcej mocy, a samochód szybciej się rozpędzał. Wojciech K. korzystał z tego. Uwielbiał prędkość, ten strzał adrenaliny, gdy przyspieszenie wgniatało jego ciało w fotel. Niestety, to prawdopodobnie było też przyczyną śmierci młodego kierowcy. Tragicznego dnia Wojciech jechał drogą krajową numer 10. Nie padało. Nie było ślisko. Widoczność była dobra. Nie wiadomo, z jaką prędkością poruszał się samochód. Jednak sądząc po opłakanych skutkach musiała być to duża szybkość.
STARANOWAŁ samochody na Gdańskiej!
Nagle na prostym odcinku drogi auto mechanika wyleciało z asfaltu i zjechało na pobocze. Pech chciał, że akurat w miejscu, gdzie rosło drzewo. Wóz w nie uderzył. Siła była tak ogromna, że drzewo rozcięło karoserię samochodu prawie do tylnej kanapy. Strażacy wyciągnęli Wojtka z porozbijanego samochodu, a załoga ambulansu próbowała ratować ulatujące z niego życie. Na próżno. Przyczyny tragicznego wypadku bada policja. - Na miejscu pracowali policjanci ruchu drogowego oraz kryminalni, którzy wykonywali czynności związane z oględzinami miejsca wypadku i pojazdu. Czekamy też na opinie biegłych – mówi podkomisarz Justyna Andrzejewska, rzecznik prasowy Powiatowej Komendy Policji w Nakle nad Notecią.