Zagadkowe zaginięcie Jowity Zielińskiej z Lisin
Wciąż nie wiadomo, co stało się z Jowitą Zielińską, która zaginęła 6 lipca w drodze z Rypina do Lisin. Kobieta wracała z pracy, gdzie jest ekspedientką w sklepie mięsnym. W drodze powrotnej odwiedziła grób męża, który zmarł kilka lat temu, zaledwie 10 miesięcy po ślubie pary. Mężczyzna przegrał walkę z nowotworem. Młoda wdowa od tego czasu mieszkała z teściami, którzy obiecali synowi zaopiekować się kobietą. Słowa dotrzymali - Jowita ma z nimi doskonały kontakt. Tym bardziej to, co wydarzyło się 6 lipca, jest dla rodziców zmarłego męża 30-latki niezrozumiałe. Kobieta była zaledwie kilometr od domu. Wjechała na rowerze w leśną drogę i tam, nie wiedzieć jak i dlaczego, ślad po niej zaginął. 10 sierpnia w lesie w Wierzchowiskach przypadkowa osoba natrafiła na rower 30-latki. Jednoślad znajdował się w miejscu oddalonym o ok. 5 km od domu zaginionej, ale w przeciwną stronę do kierunku jej jazdy.
- Nam się w głowie nie mieści to, co się stało - podkreśla zrozpaczona Małgorzata Zielińska, teściowa zaginionej.
Kolejny cios dla bliskich Jowity. Tak zachował się pracodawca
Jak się okazuje, bliscy Jowity muszą mierzyć się nie tylko z bólem i niepewnością, który związany jest z nagłym i niewyjaśnionym zniknięciem 30-latki. Na rodzinę spadł kolejny cios - teściowie odebrali wypowiedzenie z pracy, jakie otrzymała Jowita pocztą.
- Jest to dla nas oburzające i bolesne, bo zaledwie kilka dni przed nadejściem wypowiedzenia, zadzwonił do mnie szef Jowity i poprosił o świadczenie, że zaginęła i sprawa jest zgłoszona na policję. Mówił, że robi porządek w papierach. Nie widziałam nic podejrzanego w tym, że coś takiego napiszę i się zgodziłam. Nie spodziewałam się, że będzie to miało taki skutek – powiedziała w rozmowie z "Faktem" Małgorzata Zielińska.
Rodzina wierzy, że Jowita odnajdzie się żywa
Rodzina Jowity nie może pogodzić się z zachowaniem jej szefa, ponieważ, jak twierdzi teściowa kobiety, wygląda ono, jakby pracodawca "pogrzebał ją żywcem". W tak trudnej chwili to ostatnie, na co miała zasłużyć poszukiwana 30-latka.
– Może ktoś ją przetrzymuje, może straciła pamięć, ale liczymy na to, że do nas wróci. O najgorszym nie chcemy myśleć. Martwię się, co będzie, jak Jowita wróci i będzie wymagała leczenia albo rehabilitacji, jak nie będzie miała ubezpieczenia, to co wtedy? (...) Nie wierzę, że nie było innego wyjścia, jakiegoś czasowego zawieszenia składek, czy czegoś podobnego. To tak, jakby już została pogrzebana, a my wierzymy, że żyje i tej myśli się trzymamy - podkreśliła teściowa Jowity.
Źródło: "Fakt", "Super Express", "Gazeta Wyborcza"
GALERIA. Wielka akcja poszukiwawcza Jowity Zielińskiej. Ważne słowa teścia zaginionej 30-latki. ZOBACZ ZDJĘCIA: