Rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Braniewie kom. Jolanta Sorkowicz poinformowała, że to partnerka 59-latka zawiadomiła służby. Kobieta przyznaje, że już wcześniej ostrzegała swojego partnera przed niebezpiecznym zwierzęciem. - Już wcześniej ten byk był agresywny. Przy oborze zaatakował syna, ale nic poważnego mu się nie stało - wspomina kobieta. - Zbyszek chciał, aby on krowy zacielił i do końca roku miał go sprzedać.
Tragedia wydarzyła się w piątek (17 czerwca). Partnerka Zbigniewa R. zaniepokoiła się, gdy mężczyzna długo nie wracał do domu.
- Tego dnia Zbyszek miał krowy zagonić do obory. Kiedy nie wracał, poszłam go szukać. Widziałam krowy, ale jego nie - opowiada kobieta. - Normalnie leciałam przez pole, a tam on leży a do około niego zwierzęta. Nagle jak ten s***syn mnie zobaczył, to ruszył na mnie, piana na pysku jak by go jakie demony opętały - dodaje kobieta.
Zobacz także: Horror w Łukowie. Byk zabił pracownika zakładów mięsnych
Byk zaatakował rolnika pod Braniewem. Zobacz zdjęcia
Dopiero strażacy pogonili "diabła"
Partnerka zmarłego rolnika przyznaje, że niewiele brakowało, aby również i ona padła ofiarą rozjuszonego zwierzęcia.
- Gdyby nie prąd w pastuchu to jeszcze i mnie dopadłby ten diabeł - mówi partnerka zmarłego 59-latka, która wspomina, że Zbyszek nie reagował na jej krzyki, a gdy go zobaczyła, leżał bezwładnie. Co gorsza, zwierzęta, wśród których był agresywny byk, nie dopuszczały nikogo, kto chciał udzielić pomocy gospodarzowi. Strażacy musieli użyć wody, aby pogonić zwierzęta. Niestety, na pomoc Zbyszkowi było już za późno. 59-latek zmarł na skutek odniesionych obrażeń.
Na miejscu zdarzenia oprócz strażaków pracowali ratownicy medyczni oraz braniewscy policjanci. Obecnie policyjna grupa dochodzeniowo-śledcza pod nadzorem prokuratora wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny. Agresywny byk został zabrany przez weterynarza.