Tragiczny finał kuligu pod Elblągiem. 15-letnia Karolina zginęła
Do tragedii doszło na początku 2021 r. w Adamowie pod Elblągiem. 40-letni Adam K. kierował kuligiem. Za swoim samochodem marki renault ciągnął trzy worki jutowe. Siedziało na nich w sumie 6 osób. Niewinna zabawa przerodziła się w tragedię po tym, jak na jednym z zakrętów, ostatnia para wypadła z drogi. Na worku siedziały dwie dziewczynki. Jedna z nich była córką Adama K. Po kilku dniach walki o życie, nastolatka zmarła w elbląskim szpitalu. Druga z dziewczynek złamała rękę.
- Wszyscy u nas robią kuligi. Nie ma u nas koni, więc zaprzęgi są ciągnięte za samochodem - mówiła w rozmowie z "Super Expressem" niedługo po tragedii jedna z mieszkanek Adamowa. Tak właśnie wyglądał kulig, w którym 18 stycznia uczestniczyła Karolina. - Widziałem miejsce wypadku. Karolina z Julią uderzyły w ostatnie drzewo na łuku drogi. Kilka centymetrów i skończyłoby się na śmiechu, a tak jest tragedia - mówił nam jeden z mieszkańców Adamowa.
Znajomi i sąsiedzi podkreślają, że 40-latek bardzo mocno przeżył śmierć nastoletniej córki. - To ogromna tragedia, która nie powinna mieć miejsca. Ojciec Karoliny, jak była za nią msza, nawet głowy nie podniósł. Z wesołego, fajnego chłopa jest teraz dosłownie wrakiem - opowiadała znajoma rodziny Karoliny z Adamowa.
Sprawa trafiła do sądu. Adam K. przyznał, że chciał zorganizować zabawę dla dzieci, która ostatecznie doprowadziła do tragedii. Oskarżony 40-latek dobrowolnie poddał się karze. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Orzeczono też kwotę w wysokości 5 tysięcy złotych jako zadośćuczynienie na rzecz drugiej z poszkodowanych dziewczynek. Obrońca Adama K. mówił w sądzie, że jego klient "poniósł już najsurowszą karę, jaką była strata własnego dziecka".