Coraz częściej w Polsce słyszy się o szykanowaniu pracowników służby zdrowia w związku z epidemią koronawirusa. Początkowo lekarze, pielęgniarki i ratownicy traktowani byli jak bohaterowie. Czar szybko jednak prysł, a ludzie wpadają w panikę i nie chcą, aby personel medyczny mieszkał obok nich lub robił zakupy w tych samych sklepach.
Tak jest m.in. w przypadku Mirosława Potocznego. Mężczyzna jest ratownikiem medycznym w Olsztynie. Mieszka jednak w Kandytach, wsi położonej w powiecie bartoszyckim. Kilka dni temu otrzymał anonimowy list. Jego autorzy, którzy podpisali się jako "społecznicy", domagają się, żeby pan Mirosław wraz z rodziną wyprowadził się ze wsi. Dlaczego? Bo "roznosi zarazę".
- Panie Ratowniku!!! Bardzo prosimy, byś nie siedział u nas w Kandytach. Pracujesz w pogotowiu i roznosisz zarazę. Trzymaj się od nas z daleka i twoja rodzina, bo my chcemy to przeżyć - czytamy w treści listu, który został wrzucony do skrzynki pana Mirosław.
Nie wolno mu łowić ryb, bo może zarażać
Mirosław Potoczny jest ratownikiem, a jego pasją jest łowienie ryb. Nie trudno o to w woj. warmińsko-mazurskim, gdzie jest kilka tysięcy jezior. Autorom listu przeszkadza również pasja pana Krzysztofa. Zabraniają mu również łowienia ryb.
Zdaje się, że nie wszyscy rozumieją, jak trudne chwile przeżywają teraz pracownicy służby zdrowia. W szpitalach w całej Polsce są tysiące osób zakażonych koronawirusem. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy są szczególnie narażeni na zakażenie.
Epidemia to trudny czas nie tylko dla zdrowia fizycznego, ale i psychicznego. Jak powiedział pan Mirosław "Gazecie Olsztyńskiej" w domu nie było go od trzech tygodni. Żeby nie narażać bliskich na chorobę, zamieszkał w specjalnym hotelu dla personelu medycznego, przygotowanym przez władze Olsztyna.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express - KLIKNIJ TUTAJ!