Pisaliśmy już o opustoszałych półkach w drogeriach, marketach budowlanych i elbląskich aptekach. Wówczas celem klientów było zdobycie jak największej ilości środków dezynfekujących i ochronnych. Tym razem łupem są produkty spożywca, szczególnie te o przedłużonym terminie przydatności do spożycia.
W sklepach brakuje artykułów suchych takich jak makaron, ryż, kasza, mąka, cukier itp. Wykupowane są także wszelkie konserwy mięsne i rybne, pasztety, dżemy w słoikach i przetwory warzywne. Wciąż dostępne są produkty świeże i tzw. jednodniowe.
Na razie szturmowane są duże markety i mniejsze sieciówki. Nie ma jeszcze tak dużego zainteresowania małymi osiedlowymi sklepikami – choć ceny w tych ostatnich są nieco wyższe, to właśnie w nich prawdopodobnie dostaniemy to, czego potrzebujemy.
Polecany artykuł:
Choć polski rząd nigdy oficjalnie nie rekomendował robienia zapasów żywności, nie jest tajemnicą że inne państwa od dłuższego czasu zachęcają swoich obywateli do przygotowań na trudne czasu. Przykładem może być zalecenie rządu niemieckiego, w którym proszono ludność o przygotowanie zapasów wody i jedzenia na okres min. 10 dni lub komunikat wydany przez Kanadę nawołujący Kanadyjczyków do budowania domowych rezerw pożywienia, wody i lekarstw.
Polecany artykuł:
Czy niefrasobliwość zbierze żniwo?