Tragiczny finał niewinnej zabawy. Karolina zginęła po kuligu
Na początku 2021 r. w niewielkim Adamowie pod Elblągiem, 40-letni Adam K. kierował kuligiem. Za swoim renault ciągnął trzy worki jutowe, na których siedziało w sumie sześć osób, w tym jego córka 15-letnia Karolina. Okoliczni mieszkańcy podkreślali, że kulig nie jest tutaj niczym rzadkim, jeśli tylko chwyci mróz i popada śnieg. - Wszyscy u nas robią kuligi. Nie ma u nas koni, więc zaprzęgi są ciągnięte za samochodem - mówiła w rozmowie z "Super Expressem" niedługo po tragedii jedna z mieszkanek Adamowa.
Niewinna zabawa przerodziła się w tragedię po tym, jak na jednym z zakrętów, ostatnia para wypadła z drogi. Na worku siedziały dwie dziewczynki. Jedną z nich była Karolina, która po kilku dniach walki o życie, zmarła w szpitalu w Elblągu. Jej koleżanka złamała rękę. Mieszkańcy Adamowa mówią, że gdyby dziewczyny wypadły z kuligu kilkaset metrów dalej, tragedii by nie było. - Widziałem miejsce wypadku. Karolina z Julią uderzyły w ostatnie drzewo na łuku drogi. Kilka centymetrów i skończyłoby się na śmiechu, a tak jest tragedia - mówił w rozmowie z reporterem "Super Expressu" mieszkaniec Adamowa.
Adam K. musiał odpowiedzieć za śmierć nastoletniej córki. Znajomi i sąsiedzi podkreślają, że 40-latek bardzo mocno przeżył śmierć 15-latki. - To ogromna tragedia, która nie powinna mieć miejsca. Ojciec Karoliny, jak była za nią msza, nawet głowy nie podniósł. Z wesołego, fajnego chłopa jest teraz dosłownie wrakiem - opowiadała znajoma rodziny niedługo po tragicznym wypadku.
Przed sądem Adam K. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. Sąd skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Orzeczono też kwotę w wysokości 5 tysięcy złotych jako zadośćuczynienie na rzecz drugiej z poszkodowanych dziewczynek. Obrońca Adama K. mówił w sądzie, że jego klient "poniósł już najsurowszą karę, jaką była strata własnego dziecka".