W sobotę (15 stycznia) na placu Grunwaldzkim w Gorzowie Wielkopolskim odbyła się manifestacja przeciwników obowiązkowych szczepień przeciwko COVID-19. Podobne spotkania, którym przyświecały hasła „ Stop segregacji” i „Stop dyskryminacji”, odbyły się tego dnia w wielu miastach w Polsce. Ich uczestnicy sprzeciwiali się obowiązkowi szczepień oraz wprowadzeniu dodatkowych obostrzeń dla osób niezaszczepionych.
Podczas manifestacji w Gorzowie, jeden z jej uczestników, nie przebierając w słowach, odniósł się do dymisji członków Rady Medycznej, która doradzała premierowi.
- 13 z 17 naszych najmądrzejszych podało się dymisji. Dlaczego podali się do dymisji? Bo nie widzą dalszej możliwości współpracy z ministrem zdrowia - mówił uczestnik manifestacji. - Za przeproszeniem powiem wam tak, nieprawda. Jeden z posłów PiS powiedział, na czym to miało polegać. Polegało to na tym, że albo ujawnią swoje związki z koncernami farmaceutycznymi i jakie z tego tytułu czerpią profity, albo muszą się podać do dymisji. Wybrali to mniejsze zło. Tym samym przyznali się do współpracy z kolaborantem, bo ja to tak nazywam. Dla mnie to są kolaboranci, zdrajcy narodu i dla nich jest tylko jedno wyjście: albo ołów w łeb, albo szubienica.
ZOBACZ TEŻ: Hanna i Antoni najpopularniejszymi imionami w Gorzowie w 2021 roku [LISTA]
Słowa te spotkały się z oburzeniem wielu osób. Posłanka Nowoczesnej, Katarzyna Lubnauer, wezwała ministra sprawiedliwości, Zbigniewa Ziobrę, do interwencji w sprawie gróźb karalnych, jakie padły w stosunku do byłych członków Rady Medycznej.
Śledztwo w sprawie słów, które padły podczas gorzowskiej manifestacji wszczęła policja. Za publiczne nawoływanie do popełnienia zbrodni - a taką kwalifikacją może zostać objęte przedmiotowe zachowanie - grożą nawet 3 lata więzienia.
Polecany artykuł: