Było piękne, słoneczne popołudnie, kiedy rodzina z Bobowicka woj. lubuskie wybrała się na rowerową eskapadę. To malownicze tereny. Piaszczysta droga wije się wśród lasów. Aby jednak bardziej się w nie zagłębić trzeba przekroczyć przejazd kolejowy. Wjazdu bronią metalowe barierki. Ponieważ kierowcy aut je omijali, z boku leśnicy wkopali betonowe słupki.
Konstrukcja nie stanowi jednak przeszkody dla rowerzystów. Dodać w tym miejscu należy, co ważne dla zrozumienia przyczyn tragedii z piątego lipca br., że po jednej stronie przejazd porastają gęste krzewy, co rowerzystom dramatycznie ogranicza widoczność.
No i w to właśnie miejsce dotarła czteroosobowa rodzina. Rodzice przekroczyli przejazd. Bracia w wieku siedmiu i ośmiu lat pozostali przed torowiskiem. I wtedy nagle z niewyjaśnionych przyczyn ośmiolatek ruszył przed siebie. Kiedy wkroczył na tory nagle pojawił się szynobus. Malec nie miał najmniejszych szans, aby przeżyć. Od miesiąca śledczy z Międzyrzecza ustalają przebieg tragedii. - Powołaliśmy biegłych, sprawa jest w toku - mówi prokurator rejonowy Janusz Kodź.
Tymczasem mieszkańcy Bobowicka współczują rodzinie, bo czyż może być coś tragiczniejszego niż śmierć dziecka. Są i głosy, że mogli tamtędy nie jechać. Warto jednak pamiętać, że w weekendy feralny przejazd przekraczają dziesiątki rowerzystów! Po prostu ośmiolatek z rodziną znalazł się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiedniej porze.