Sytuacja miała miejsce w poniedziałek (17.02) w podgorzowskim Brzozowcu. Wtedy do studni głębokiej na około cztery metry wpadł spacerujący po wsi kot. W środku znajdowała się woda, ale zwierzę nie utonęło. Wszystko dlatego, ze udało mu się złapać dryfujacy tam kawałek deski. Niestety kotek nie potrafił się już wydostać. Zaczął więc głośno informować o swojej obecności.
Przeraźliwe miauczenie usłyszała pani Halina, która natychmiast podbiegła do studni i odnalazła wycieńczone już zwierzę. Jak relacjonuje, w pierwszej chwili sama chciała mu pomóc, ale nie miała na tyle długiej drabiny, aby móc dostać się do środka. W pobliżu nie było też nikogo kto mógłby jej pomóc w razie gdyby sama tam utknęła.
Na pomoc zostali więc wezwani strażacy. Ochotnicy z Deszczna ochoczo przystąpili do pracy.
- Najpierw liczyliśmy na to, że kot sam wejdzie po drabinie, którą spuściliśmy w dół, ale zwierzę było już zbyt zmęczone. Po pokonaniu jednego stopnia znów spadał do wody. Nie przeżyłby następnych godzin - przyznał po akcji Sławomir Chojka strażak ochotnik z Deszczna.
Do studni wszedł więc jeden ze strażaków i wyciągnął kotka, który zmęczony, ale cały i zdrowy, oddalił się w sobie tylko znanym kierunku. Właściciela zwierzęcia nie udało się ustalić.