Niektórzy z protestujących na łące spędzili na łące pilnując zwierząt, bo, według nieoficjalnych informacji, w najbliższym czasie mają one zostać wywiezione i zabite. Wszystko m.in. przez brak odpowiednich badań. Na pastwisku, na którym żyje bydło pojawiło się kilkanaście osób, w tym ludzie ze z Łodzi, Poznania czy z Gdańska.
- Nie zgadzamy się na rzeź - mówili protestujący:
Organizacje prozwierzęce znalazły chętnych, którzy chcieliby adoptować całe stado. Jedna z osób zadeklarowała też, ze pokryje koszty niezbędnych badań. Mimo tego urzędnicy planują wybicie stada.
- To będzie dramat - przyznaje Anna Drygla, inspektor OTOZ Animals Gorzów:
Przypomnijmy: Władysław Dajczak, wojewoda lubuski, zdobył dofinansowanie w kwocie 350 tysięcy złotych na zabicie stada. Organizacje prozwierzęce zapowiadają kolejne akcje protestacyjne.