Rocznica śmierci Edwarda Jancarza. Znanego żużlowca zabiła żona Katarzyna
Edward Jancarz, pochodzący z Gorzowa Wielkopolskiego żużlowiec, zmarł dokładnie 31 lat temu, gdy zabiła go jego druga żona Katarzyna. W rocznicę tragicznych wydarzeń z 11 stycznia 1992 r. wraca do nich portal Gorzowianin.com, który otrzymał z miejscowego sądu rejonowego akta dotyczące zbrodni i tego, co w rodzinie Jancarzów działo się wcześniej. Sportowiec poznał kobietę, gdy ta była striptizerką w klubie "Estrada" w Zielonej Górze - to właśnie z tego względu sąd miał jej odebrać prawa rodzicielskie w 1986 r. Jak zeznali świadkowie, mężczyzna załatwił jej w to miejsce pracę sekretarki w ZUS-ie w Gorzowie Wielkopolskim. Zamieszkali w willi przy ul. Chodkiewicza, gdzie początkowo przebywała również matka Jancarza - wyprowadziła się, bo jak sama powiedziała, miała dosyć organizowanych tam libacji alkoholowych, a do tego odradzała synowi związek z Katarzyną. Kobieta zeznała, że jej syn miał kiedyś znaleźć w torebce żony nóż kuchenny i tasak. Po raz ostatni widziała go 5 stycznia 1992 r., 5 dni przed śmiercią mężczyzny. Jego znajomy Henryk P. wspominał, że w domu Jancarzów już wcześniej dochodziło do awantur. Jesienią 1991 r. kobieta miała mu grozić, używając najpierw syfonu, a później noża.
- W oczach Katarzyny widziałem agresję i wściekłość. Zrobiłem unik, złapałem za rękę w której trzymała nóż i ją wykręciłem. Wielokrotnie wówczas powtarzała, że załatwi Edka i chata i tak będzie jej - zeznał mężczyzna, którego cytuje Gorzowianin.com.
Jancarz nadużywał alkoholu i wszczynał awantury?
Jak informuje Gorzowianin.com, w tamtym czasie żużlowiec miał również sam wszczynać awantury domowe, nadużywając przy tym alkoholu. Danuta W., koleżanka Katarzyny, powiedziała, że na początku stycznia 1992 r. Jancarz pił alkohol codziennie i zdarzało się, że wchodził po schodach na czworaka. 3 stycznia sportowiec miał ponadto zepchnąć swoją żonę ze schodów, a kilka miesięcy wcześniej, jak sama powiedziała, groził, że ją zabiję w obecności interweniujących w ich domu policjantów. W dniu zabójstwa, czyli 11 stycznia, mężczyzna znów znajdował się pod wpływem alkoholu, gdy został znaleziony zakrwawiony w łazience. Jego żona zeznała jednak, że usłyszała dobiegający stamtąd hałas, a później zobaczyła innego mężczyznę zbiegającego po schodach. W toku śledztwa wyszło, że sama dźgnęła męża nożem, i to dwa razy, przecinając mu m.in. tętnicę pachwinową, co wzmogło krwotok. Rany nie były głębokie, ale zadane w szczególnie groźne miejsca.
Wyrok dla zabójczyni
Katarzyna twierdziła, że tuż przed zbrodnią Jancarz chwytał ją za ręce i szarpał, grożąc przy tym śmiercią, ale i tak została skazana na 9 lat więzienia. Co więcej, w czasie odbywania kary ubiegała się jeszcze o ułaskawienie do Prezydenta RP, ale sąd w Gorzowie Wielkopolskim odrzucił jej wniosek. Wyszła na wolność po spędzeniu za kratkami, w zakładzie w Krzywańcu w Lubuskiem, przeszło 4 lat i 6 miesięcy, w 1996 r.
- Urszula Nowak z Zakładu Karnego w Krzywańcu napisała w opinii, że skazana lubiła manifestować swoją wyższość intelektualną, finansową i różnice kulturowe, co często było przyczyną konfliktów. Osadzona była w małym oddziale, w celu odizolowania od agresji skazanych. Miała tendencje do manipulowania innymi. Jest to jednostka o silnej potrzebie dominacji... - podaje Gorzowianin.com.