Do takich zdarzeń wyjeżdżamy przynajmniej raz w tygodniu - opowiada Bartłomiej Mądry, rzecznik gorzowskiej straży pożarnej. - Kiedy nie jest zagrożone życie a np. chodzi o zniesienie ciężkiego pacjenta zastanawiamy się czy zasadne i ekonomiczne jest wysyłanie zastępu straży z sześcioma strażakami gdy można dosłać drugą karetkę - dodaje Mądry.
Strażacy nie dziwią się, że pogotowie nie daje sobie rady. - Jak do noszenia ciężkich osób wysyła się drobne kobiety, to później potrzeba pomocy - zauważa Mądry.
Pogotowie ratunkowe odpiera zarzuty. - Mamy dużo więcej pracy od strażaków. Nie zawsze mamy wolne karetki. Dzwonimy do straży pożarnej tylko w wyjątkowych sytuacjach - mówi Andrzej Szmit, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Gorzowie.
- Działamy zgodnie z ustawą. Myślę, że nikomu nie spadnie korona z głowy jeśli nam pomoże. My tak często nie korzystamy z innych podmiotów, które mają nam pomagać w udzielaniu pomocy człowiekowi. Prosimy o nią gdy nikt inny niej jest w dyspozycji - opowiada Szmit.
Pogotowie w Gorzowie w ostatnich tygodniach wyjeżdżało na interwencję ponad 700 razy, straż pożarna z kolei 90 razy.