W samo czwartkowe południe nagle na szpitalnych korytarzach pojawił się mały piesek. Malec biegał po szpitalu ewidentnie szukając kogoś. Przy okazji obwąchiwał przechodniów, zdezorientowany ilością zapachów. A jednak, choć zdezorientowane psy potrafią reagować różnie, ten był niezwykle przyjazny.
Ludzie reagowali jednak różnie, więc w końcu ochrona wyrzuciła czworonoga z budynku. Widoku czekającego przed szpitalnymi drzwiami , na deszczu, zwierzaka nie zniosła pracownica administracji Katarzyna Jóźwiak. Interweniowała u ochroniarzy, tam jednak dowiedziała się, że marznący na schodach pies to nie ich sprawa.
Wtedy wzięła sprawę w swoje ręce. I to dosłownie. Przygarnęła psiaka i trzymając go za obrożę zadzwoniła do straży miejskiej, gdzie zapewniono ją, że zaraz ktoś podjedzie, aby przetransportować psiaka do schroniska.
Przyznać trzeba, że Bingo, bo taką ksywkę dostał tymczasowo, okazał się zwierzaczkiem z dobrego domu. Kiedy dziennikarz ,,SE'' poczęstował go zakupioną w bistro bułką z wędliną, szyneczkę i serek wciągnął z zapałem. Bułkę zostawił. Jak przyznała jedna z kobiet wychodzących ze szpitala, zauważyła Bingo jeszcze w Kłodawie na przystanku.
Kiedy autobus ruszył piesek cały czas biegł za nim. Czyżby chciał dotrzeć do swego pana lub pani, która z Kłodawy przybyła na Dekerta? Może kiedyś znajdziemy na to odpowiedź.
Tymczasem po kilkunastu minutach oczekiwania pod szpital przybyła odsiecz i kundelka zabrano do schroniska. Tam jednak szyneczki nie dają, więc pewnie będzie się czuł mało komfortowo.
Tak więc ktokolwiek widział, ktokolwiek wie skąd psiak przywędrował lub go rozpoznaje, proszony jest o poinformowanie zrozpaczonych może właścicieli, że ich brat mniejszy tymczasowo przebywa w gorzowskim schronisku.