1 września odwiedziliśmy dwie gorzowskie szkoły- I liceum przy Puszkina oraz Szkołę Podstawową nr 1 przy Dąbrowskiego. Inauguracja, tak jak i w innych szkołach, wyglądała podobnie. Najpierw pojawili się uczniowie z młodszych klas, potem ze starszych- o różnych godzinach i w różnych klasach. Trzeba mieć maseczki w wyznaczonych miejscach np. na korytarzach i dezynfekować ręce.
Młodzież z I LO, mimo tych sanitarnych zasad, stęskniła się za sobą. Obawy mają niezwiązane z wirusem, a z ponowną rozłąką.
- Bardzo nam tego brakowało, ponieważ ten klimat, który jest tutaj jest niepowtarzalny i nie da się nigdzie odwzorować nawet przez mass media. Jedyną obawa jest to, że znów wrócimy do domu na zdalne nauczanie i stracimy kontakt z rówieśnikami - twierdzą uczniowie "Puszkina".
Lekcje przy Puszkina zaplanowano w formule kaskadowej. Chodzi o to, by uczniowie poszczególnych klas nie mieli ze sobą styczności. Klasy będą wietrzone i dezynfekowane.
Z kolei młodsi uczniowie już na inauguracji poinstruowani zostali przez wychowawców jak zachowywać się w szkole, by zminimalizować ryzyko zarażenia się wirusem. Jak mówią Ula i Tatiana z ósmej klasy SP nr 1- chodzi o odkażanie rąk co wejście do sali oraz o niekrążenie po szkole. W "Jedynce" inauguracja odbyła się bez apelu o różnych godzinach. Rodzice nie zostali wpuszczeni. Takie procedury w związku z pandemią.
- Nie powinno tak być, mogli zrobić rozpoczęcie na boisku. Nawet jest bezpieczniej niż w klasie. Jeżeli rodzic będzie chory, to i dziecko będzie chore. Jeżeli weszło na teren szkoły, to mogło wnieść wirusa, tak jak i dorosły - uważają Regina i Krystyna, mamy uczennic SP nr 1.
W Gorzowie w szkolnych ławkach zasiadło 17 tysięcy uczniów podstawówek i szkół średnich, a do przedszkoli wróciło 4 tysiące maluchów.