Spór rozpoczął się pod koniec ubiegłego roku i nadal trwa. PKP, przypomnijmy, wypowiedziało umowy najemcom oraz OSiR-owi, który był pośrednikiem. Gorzowska spółka zarządzała sześcioma niszami na bulwarze i rocznie zarabiała około 150 tysięcy złotych.
Urzędnicy chcą, by pozostali tam lokalni przedsiębiorcy i żeby bulwar nie stracił swojej rekreacyjnej funkcji. - Jeżeli kolej wrzuci do nisz apteki i banki, to nie będą one miały wyjścia na bulwar, odgrodzimy je. To jest nasza działka, możemy postawić tam płot, a przy nim rozłożą się nasze restauracje – zaznacza Jacek Wójcicki, prezydent Gorzowa.
Chyba płot nie będzie potrzebny, bo jak zapewnia Arnold Bresh, członek zarządu PKP - dotychczasowi najemcy dostaną nowe umowy i będą one niższe od propozycji miasta. Jak tłumaczy kolej po prostu eliminują niepotrzebnego pośrednika.
Trwają rozmowy z najemcami, umowy mają być podpisane do września, bo wtedy zakończą się prace budowlane na estakadzie.
Przypomnijmy- dyrektor OSiR-u zapowiadał, że miasto pójdzie do sądu. Urzędnicy nie mogą pogodzić się ze stratą wpływów, a także brakiem kontroli nad tym, co będzie działo się na bulwarze. Miasto zarządzało lokalami na wschodniej części bulwaru od 1991 roku. W sprawie, interwencje w PKP zapowiedziała gorzowska PO, która także poprosi o wsparcie lubuskich posłów.