Pan Władysław trafił do szpitala w Gorzowie po tym jak zasłabł w domu i wskutek upadku uderzył się w głowę. W dokumentacji medycznej widniała informacja, że 80-latek cierpi na chorobę alzheimera. Potwierdza to dyrektor gorzowskiego pogotowia. - Było wiadomo, że ma alzheimera - mówi w rozmowie z reporterką "Uwagi".
Pomimo, iż po przyjęciu do szpitala mężczyzna był zdezorientowany i zagubiony, lekarz ocenił jego stan jako dobry i wypisał go do domu, nie informując o tym rodziny. Dopiero, gdy bliscy pana Władysława zadzwonili do placówki, dowiedzieli się, że już go tam nie ma.
Rozpoczęły się poszukiwania starszego mężczyzny. Jak mówi narzeczona wnuka pana Władysława, policja zapewniała, że przeszukiwała teren, nawet dronami, jednak mężczyzny nie odnaleziono. Dopiero po kilku dniach jego ciało znalazł przypadkowy przechodzień. Było to zaledwie kilkaset metrów od szpitala.
- Ciało dziadka znajdowało się między murkiem i żywopłotem wyglądał jakby się zsunął - mówi wnuk pana Władysława.
Policja zapewnia jednak, że poszukiwania były bardzo dokładne, jednak podkraśla, że to bardzo trudny teren, a ciało znajdowało się w zagłębieniu, co uniemożliwiało jego odnalezienie.
Zobacz też: Gorzów: O włos od TRAGEDII! Desperat wdrapał się na słup i nie chciał zejść! [ZDJĘCIA]
Jak mówią bliscy pana Władysława, po opuszczeniu szpitala powinien pójść na przystanek znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy, jednak prawdopodobnie w ogóle tam nie dotarł. Mógł nie wiedzieć nawet jak się nazywa, jaki jest dzień tygodnia, która jest godzina. Mężczyzna chorował na alzheimera od dawna, 2 lata temu potwierdził to tzw. "test zegara".
- Prawdopodobnie zamiast pójść na przystanek, poszedł w przeciwnym kierunku - mówi narzeczona wnuka 80-latka.
Syn pana Władysława nie kryje swojego żalu pod adresem personelu szpitala.
- Wystarczyłby jeden telefon - mówi z trudem powstrzymując łzy. - Jeden telefon mógł uratować mu życie. Zaufaliśmy że pojedzie i trafi do nas z powrotem.
- To była bezsensowna śmierć - dodaje narzeczona wnuka pana Władysława.
- To był błąd, który nie powinien się wydarzyć - mówi rzeczniczka gorzowskiego szpitala. - Jest nam przykro, że doszło do takiego zdarzenia - dodaje i zapewnia, że lekarz, który doprowadził do tego karygodnego zaniedbania, poniósł już konsekwencje i został zwolniony z pracy.
Prokuratura wszczęła już śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Odrębne postępowanie prowadzi również rzecznik praw pacjenta, który sprawdza czy dochowano wszystkich procedur.
Jak ustalono, do śmierci pana Władysława doszło wskutek niewydolności krążeniowo oddechowej. Mężczyzna był również zarażony koronawirusem.