Nie wiadomo czy historia miałaby szczęśliwe zakończenie, gdyby nie pomoc panów Henryka i Waldemara. Pan Janusz nie pojawił się w pracy, zaniepokojeni koledzy pojechali do jego domu. Nikt im nie otwierał, wezwali policję. - Gdyby nie oni, mogłoby mnie już nie być - opowiada:
Pan Janusz miał zakrzepowe zapalenie zatoki w lewym uchu. Prawdopodobnie przez ucisk stracił przytomność. - Operacja musiała być wykonana natychmiast - wyjaśnia Agnieszka Wiśniewska, rzecznik gorzowskiego szpitala:
- Lekarze dokończyli dzieło kolegów pana Janusza. Gdyby nie ich interwencja, nie byłoby żadnej operacji - dodaje rzecznik. Janusz Tymek na co dzień pracuje w gorzowskim MZK jako mechanik.