Tragedia wydarzyła się w niedzielę (10 października), popołudniu w Gorzowie Wielkopolskim w Lubuskiem. Pan Karol i jego synek Piotruś, wszędzie byli razem. Sąsiedzi mówią, że chłopczyk był "oczkiem w głowie" tatusia. Piotruś był jedynym synem z trójki dzieci pana Karola. Ojciec i jego ukochany synek wybrali się na rowerową przejażdżkę. Jak się okazało, to były ich ostatnie chwile. Wypad przerwał rozpędzony samochód. Kierowca chevroleta camaro wjechał prosto w 4-latka. Wcześniej mężczyzna wyprzedzał skręcające w lewo BMW. Piotruś nie miał szans na przeżycie. Zmarł na miejscu.
– Synek był obok. Nagle usłyszałem huk i syna nie ma – mówi zdruzgotany pan Karol. – Dziecko było pół metra od ojca – opowiada pan Maciej, świadek zdarzenia. Co działo się tuż przed tragedią? – Jego syn miał taki rowerek, na którym jechał, odpychając się od chodnika. Ojciec dojechał pierwszy, patrzył na niego i czekał, aż synek dojedzie. Usłyszałem pisk opon. Jak uderzył go, to dziecko było pół metra od ojca – wspomina pan Maciej w rozmowie z reporterami "Uwagi". 4-letni Piotruś umarł na rękach ojca. Pan Karol płakał. Był zakrwawiony.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Pogrzeb 4-letniego Piotrusia z Gorzowa. Tłum ludzi wypuścił w niebo białe balony [ZAPIS RELACJI Z UROCZYSTOŚCI]
4-letni Piotruś z Gorzowa zginął na oczach taty. Zobacz zdjęcia z pogrzebu chłopca
Potrącenie Piotrusia w Gorzowie. Sprawca ukrył się w hotelu
Chevroletem jechały trzy osoby. Pasażerami prawdopodobnie byli dwaj nieletni chłopcy. Kierował 38-letni Krystian K., ich ojciec. Cała trójka uciekła z miejsca tragedii. Pan Karol wspomina, że sprawca wypadku kilka razy odchodził i wracał na miejsce wypadku. Ani razu nie próbował udzielić pomocy Piotrusiowi lub jego ojcu. – Nie powiedział do mnie nic, krzyczał do kierowcy innego pojazdu, że to jego wina – mówi pan Karol.
Krystian K. próbował uciekać. Tuż po zdarzeniu wbiegł na pobliskie podwórko. Szukał telefonu. Znalazł go u przypadkowo napotkanej osoby. Pan Mariusz wspomina tamten moment. Krystian K. miał mu powiedzieć, że dziecko zginęło w wypadku. Nie dodał, że to on jest sprawcą.
– Zadzwonił do swojego kolegi. Z tego co mówią sąsiedzi, niedługo potem ktoś po niego podjechał – opowiada pan Mariusz.Krystian K. postanowił ukryć się w hotelu, w Gorzowie Wielkopolskim. Na jego nieszczęście, recepcjonistka rozpoznała go i powiadomiła policję. Mundurowi wspominają, że kiedy pojawili się w hotelowym pokoju, 38-latek był zaskoczony. Nie stawiał oporu.
Ojciec Piotrusia zrozpaczony. "Zawsze był obok"
Prokuratura wstępnie ustaliła, że jedynym winnym tragedii w Gorzowie Wielkopolskim jest Krystian K. 38-latek usłyszał zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym przy jednoczesnej ucieczce z miejsca zdarzenia. Krystian K. przyznał się do winy. Grozi mu od dwóch do dwunastu lat więzienia.
Pan Karol, ojciec Piotrusia, jest załamany. O swoim ukochanym synku mówi, że "był", a nie "jest". – Nie funkcjonuję za dobrze, tylko wypełniam obowiązki. Brakuje mi tych jego łapek, które zawsze do wszystkiego pchał, zawsze był obok – mówi mężczyzna.
Rodzinie tragicznie zmarłego Piotrusia próbują pomóc mieszkańcy Gorzowa Wielkopolskiego. Zorganizowali zbiórkę pieniędzy na pochówek i pomnik dla dziecka. Na miejscu wypadku płoną znicze. Obok niż leżą maskotki. – Stracić syna, to prawie jak stracić siebie – przyznaje pan Karol.