Pulsoksymetry znikają z półek w gorzowskich aptekach. Coraz częściej mieszkańcy pytają o sprzęt, który mierzy natlenienie krwi. Dzięki badaniu, znając normy, można określić czy chory na COVID-19 potrzebuje pomocy lekarza czy pogotowia. Istotne jest także to leczymy się na choroby przewlekle i czy palimy papierosy.
- To gorący towar. Dużo pacjentów dzwoni, telefony się urywają. Zamawiamy i czekamy, bo pewnie zamówień jest dużo. Maksymalnie w hurtowniach możemy dostać 10 sztuk. Producent obiecał nam, że w tym tygodniu dostaniemy większą ilość - opowiadają gorzowscy aptekarze.
Gorzowianie częściej niż zwykle będą używać pulsoksymetrów. Jeżeli urządzenie wykaże niższą wartość, istnieje prawdopodobieństwo, że pacjenci rozgrzeją linie na pogotowie czy oblegać będą Szpitale Oddziały Ratunkowe.
- Służba zdrowia w związku z pandemią już jest obciążona. Lekarz rodzinny dostępny jest pod telefonem do godziny 18. Czy to nie spowoduje kolejnego przeciążenia lekarzy na izbach przyjęć i na pogotowiu - zastanawia się Marta Langer, kierownik apteki na gorzowskich Piaskach.
Badanie trwa chwilę i jest bezbolesne. Wskaźnik natlenienia poniżej 90 procent powinien wzbudzić naszą czujność. Pulsoksymetr przypomina mały zszywacz, zakładamy go na palec. Cena urządzenia waha się od 80 do 500 złotych.