Jak czytamy w Wikipedii, dworzec został wybudowany w latach 1872–1874. Jako jeden z nielicznych budynków w Kostrzynie nie został całkowicie zniszczony podczas II wojny światowej. Po wojnie dworzec przeszedł remont, jednak w trudnych powojennych czasach używano kiepskich materiałów.
W 2012 roku rozpoczął się gruntowny remont dworca zakończony jesienią 2014 roku. W ramach modernizacji została odnowiona i uzupełniona zabytkowa elewacja, która podlega nadzorowi konserwatora zabytków. Odnowiono też wszystkie pomieszczenia związane z obsługą podróżnych - hol, kasy biletowe, toalety. A wszystko to za, bagatela, 7,7 mln zł z kasy PKP i budżetu.
No i po sześciu latach od oddania do użytku wychodzi na to, że ostatni remont też był też przeprowadzany w ,,trudnych powojennych latach''. Podróżny, a jest ich średnio prawie dwa tysiące na dobę, olśniony widokiem dworcowego hallu wychodzi na perony. Przechodzi przez pierwsze drzwi i...szok.
Nad wyjściem, jak to mówią budowlańcy, kalafior. Znaczy pofałdowany, częściowo spadający tynk. Widać, że erozja dopiero się rozkręca. Trudno ocenić, co jest przyczyną takiego stanu rzeczy, nadmiar wilgoci czy niedobór cementu? W każdym bądź razie, jak to określa nasz kolejarski przewodnik, wstyd, żeby w tej klasy dworcu natykać się na takie perełki. - Jakby taka fucha za Niemca wyszła, to by się kostrzyński burgermeister chyba wściekł - komentuje nasz rozmówca.