Przed przygranicznym sklepem z artykułami tytoniowymi kolejek nie ma, ale nie oznacza to, że biznes się nie kręci. - Praktycznie klientów mamy non stop, oczywiście dominują goście zza Odry - mówi przesympatyczna pani Justyna.
A jeszcze niedawno wydawało się, że będzie bardzo krucho. Kiedy zaraz po otwarciu granic reporter ,,SE'' odwiedził bazar przy stoiskach z papierosami mało kto się zatrzymywał. Wynikać to jednak mogło także z faktu, iż w pierwszych dniach docierali tu głównie starsi Niemcy.
Dziś wreszcie sytuacja się normalizuje. Nie jest co prawda tak jak przed trzema miesiącami, ale wynikać to też może z faktu, że nasi sąsiedzi zaciskają pasa. A tak, jak i my, zaczynają od ograniczania spożycia używek. Pani Justyna jest dobrej myśli. - To nie nastąpi tak szybko, ale wreszcie sytuacja się znormalizuje, zobaczycie - twierdzi z czarującym uśmiechem kostrzyńska sprzedawczyni. - I nie dotyczy to tylko naszej dziedziny handlu.