W miniony weekend zdarzały się na przejściu granicznym przypadki, że podróżni, zwłaszcza spoza terenów przygranicznych, wręcz nie mogli uwierzyć, że na granicy nie ma służb mundurowych. Rzeczywiście, o ile jeszcze kilka dni temu stało tutaj czasami nawet kilku funkcjonariuszy Straży Granicznej, o tyle w miniony weekend ze świecą by ich szukać. Po prostu ruch w obie strony przebiegał płynnie.
Dochodziło jednak do sytuacji komicznych, kiedy to zdarzało, że podróżni spoza Kostrzyna, z reguły jadący na rejestracjach z głębi kraju, zatrzymywali się na przygranicznym parkingu i maszerowali do drzwi budynku, który brali za strażnicę graniczną. Czyli do... Muzeum Twierdzy Kostrzyn.
Tak było np. w przypadku pewnych przyjezdnych z Wielkopolski. Zdziwieni odchodzili z kwitkiem spod muzealnych drzwi. Szkoda, że muzeum nieczynne, bo przy okazji wyjazdu na zachód mogliby zapoznać się z nie tak odległą, ciekawą, ale i dramatyczną historią Kostrzyna.
Przypomnieć jednak należy, że na każde wezwanie funkcjonariuszy, tak jak to było przed początkiem epidemii, jesteśmy zobowiązani nie tylko zatrzymać się, ale także mają oni prawo przeszukać nasze auto.