Pan Marian ma prawie 60 lat, a miłośnikiem grzybobrania jest od pół wieku. I zawsze jesienią krąży po lasach w północnej części regionu. Szczególnie upodobał sobie tereny przy trasie ze Skwierzyny do Kostrzyna, głównie w okolicach Krzeszyc i dalej Słońska. Jak podkreśla, na kilku metrowym pasie po obu stronach drogi dominują brzozy i podłoże jest trawiaste. To idealne dla prawdziwków i kozaków. Ta teza potwierdziła się w czwartek, kiedy to w ciągu zaledwie dwóch godzin zebrał prawie dwieście borowików. I wszystkie przepiękne, wymiarowe. Teraz grzyby czeka suszenie czy marynowanie. Nie mówiąc już o duszeniu w śmietanie. Do tego ziemniaczki i obowiązkowo potrawa posypana musi być aromatycznym koperkiem.
O ile pan Marian zbiera grzyby na swój użytek, o tyle wielu Lubuszan z owoców grzybobrania żyje. Na targowisku w Międzyrzeczu spotkaliśmy kilku sprzedawców, którzy oferowali plon swych porannych spotkań z naturą. Jak podkreślali, tegoroczny sezon jest fatalny. Susza spowodowała, że dopiero w połowie września pojawiły się pierwsze grzyby. Początkowo kurki, ale teraz także podgrzybki i kozaki.
O wysypie trudno mówić stąd ceny są wysokie. O dziwo, najtańsze są... kozaki, bo jak twierdzi nasza rozmówczyni, grzyb ten nie cieszy się popularnością, a dodatkowo większość klientów nie ma pojęcia jak go przyrządzić. Dlatego za pudełko zawierające kilkanaście dorodnych kozaków trzeba zapłacić 10 zł. Raz tyle kosztuje takie samo pudełko wypełnione kurkami czy podgrzybkami. I tutaj trzeba przyznać, że wszystkie równe, wymiarowe. No i jak zwykle króluje smakowo ale i cenowo, prawdziwek. Ten to się ceni! Za pudełeczko trzeba wyłożyć 25 - 30 zł. Jeżeli ktoś jest smakoszem grzybów, to jest to ostatnia chwila, aby ich posmakować, bo zimne noce powodują, że to pewnie ostatnie podrygi tegorocznego lichego grzybowego sezonu.