Zaplątane w lnianą pułapkę spędziły na obiekcie całą noc. Rankiem dopiero przybył patrol policji i futrzastych zawodników uwolnił. W ostatnim momencie, bo jeden z maluchów zaciśniętą siatkę na szyi miał tak, że oczy wychodziły mu z orbit.
Uwolnione dziczki nawet nie podziękowały, tylko śmignęły w stronę ściany lasu, gdzie pewnikiem oczekiwała mamusia z resztą drużyny. Swoją drogą, to pani locha powinna załapać się na żółtą kartkę za niedopilnowanie malców.