W końcu się to udało. I wtedy, kiedy zerwali się z łóżek poczuli rozchodzący się po pomieszczeniach swąd spalenizny i wypełzający z okolic pieca ciepłowniczego dym. Jak stali, tak wybiegli na zewnątrz.
Chwilę później na miejscu byli policjanci, którzy w oparach gęstego, ciężkiego dymu zaczęli gasić pożar. Użyli gaśnic, choć niewiele to dawało, bo źródłem zagrożenia była wszechogarniająca smolista i jakże trująca czarna mgła.
O tym jak wyglądała sytuacja najlepiej świadczy fakt, że przed jednym z pokoi mundurowi natknęli się na mężczyznę. Ze względu na koszmarne zadymienie stracił orientację w budynku. Wskazali mu drogę ewakuacji i tak uratowali życie.
Jednak to nie tylko policjanci byli bohaterami tej nocy, lecz także czworonożna Dosia. Straty materialne są znaczne, ale dzięki wiernej i czujnej suczce nikt nie ucierpiał. Teraz jej państwo kochają ją dwa razy mocniej. I słusznie, bo zachowała się czujniej niż niejeden dwunożny brat większy.