Krzysztof D. kilka lat temu przeprowadził się z centralnej Polski. Jednym z niewielu jego znajomych był Eryk G. (20 l.). Młodszy mężczyzna ostatnio sprawiał wrażenie niezrównoważonego. Miejscowym nie umknęły jego dziwne zachowania. – Od jakichś dwóch tygodni chodził po ulicach i wykrzykiwał, że widzi diabły, a sam jest demonem – mówi jeden z mieszkańców.
Krzyśka to nie niepokoiło. W minioną sobotę Eryk go odwiedził. Został jak zwykle przyjęty z otwartymi ramionami. I wtedy w Eryka chyba naprawdę wstąpił demon, o którym sam wspominał.
Chwycił za nóż i raz za razem zatapiał jego ostrze w ciele zaskoczonego Krzysztofa. Krew bryzgała we wszystkie strony. – Ciosy spadały głównie na klatkę piersiową i gardło, ale cięcia widoczne są także na rękach, z czego wniosek, że ofiara się broniła, zresztą sam napastnik też został ranny – mówi Sebastian Tatul, prokurator rejonowy w Strzelcach Krajeńskich.
Po zbrodni morderca wałęsał się po wsi. Nie wrócił na noc do domu, więc rodzina rozpoczęła poszukiwania. Gdy jeden z bliskich zabójcy poszedł do Krzysztofa D., omal nie zemdlał, gdy zobaczył, do jakiej jatki tam doszło.
Eryk G. został złapany i przesłuchany. Śledczym powiedział, że razem z ofiarą palili marihuanę. – Motyw zabójstwa nie jest jasny – mówi prokurator Tatul.
Do morderstwa Eryk G. się przyznał, ale zamiast do więzienia, trafił do szpitala psychiatrycznego, bo co jakiś czas miał twierdzić, że jest owładnięty przez demona.