Było samo południe, w Boże Ciało 2019 r., kiedy nagle mieszkający tuż obok kościoła Pan Henryk zobaczył kłęby dymu unoszące się nad wieżą świątyni. Wezwał straż. Zawyły syreny. We wsi nie było prawie nikogo, ponieważ mieszkańcy uczestniczyli akurat w procesji w sąsiedniej wsi.
Zanim na syrenach przybyła zawodowa straż pożarna z Międzyrzecza, na miejscu byli już druhowie ochotnicy z pobliskich wsi i Trzciela. - Ci z naszego Lutola Suchego, to na dźwięk syreny, sam widziałem, przybiegli wprost z procesji i w garniturach rzucili się, żeby kościół ratować - wspomina pan Henryk.
Kościół udało się uratować, choć straty są znaczne. Ucierpiał głównie dach i wieża świątyni. Wnętrze ocalało. Zaraz po pożarze zrodziło się pytanie, co było przyczyną, że ogień wybuchł akurat w momencie, kiedy prawie wszyscy parafianie uczestniczyli w procesji.
Rodziły się różne wizje. Po długim śledztwie i ekspertyzach jest wreszcie odpowiedź na to pytanie. Otóż powodem pożaru było spięcie instalacji elektrycznej. Pech chciał, że akurat tego dnia i o takiej porze. Jak podkreśla Justyna Łętowska rzeczniczka międzyrzeckiej policji, śledczy stwierdzili także, że nie było żadnych uchybień ze strony osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo świątyni. - Wszystkie przeglądy instalacji były przeprowadzane prawidłowo i na czas - powiedziała ,,SE'' policjantka.