Od poniedziałku wędkarze odetchnęli z ulgą. Wreszcie można legalnie pójść nad jezioro czy nad rzekę, aby zamoczyć kija. Mariana Kosińskiego z Międzychodu spotkaliśmy nad brzegami jeziora Miejskiego, które rozpościera zalewie kilkadziesiąt metrów od rynku. Przez ostatnie tygodnie pan Marian o wędkowaniu tylko marzył.
- Siedziałem w domu i szykowałem sprzęt na ten moment, kiedy wreszcie legalnie będzie można wyruszyć nad jezioro - mówi wędkarz. - Nie chciałem się narażać na grzywnę.
Nie wszyscy międzyrzeccy moczykije są jednak tak roztropni. Oto jeden z nich powróciwszy z zagranicy został poddany kwarantannie. Jednak jej zasady zignorował. Choć murem powinien siedzieć w domu, wybrał się na ryby.
Tutaj wypatrzyli go policjanci. W efekcie dostał mandat w wysokości 5 tys. zł. Długo jednak nie trwało, kiedy ten sam wędkarz znowu wpadł w oko mundurowym. Będąc na rybach. No i sytuacja się powtórzyła. Uszczuplono jego portfel o kolejne pięć tysięcy złotych.
Prawdopodobnie wychodząc z założenia, że do trzech razy sztuka, międzychodzianin znowu wyszedł z domu. Oczywiście na ryby. I znowu został namierzony przez odpowiednie służby, które wlepiły mu kolejny, trzeci mandat. Tradycyjnie, pięć tysięcy złotych. Czyli razem jego należności względem Skarbu Państwa wzrosły do 15 tysięcy złotych.
Jednak pomimo grzywien, tak jak wilka ciągnie do lasu, tak międzychodzianina ciągnęło na ryby. I na nic zakazy, na nic świadomość, a raczej jej brak, że może ewentualnie kogoś zarazić. Wpadł w ręce policji po raz czwarty!
Tym razem sanepid naprawdę się nie patyczkował i wlepił wędkarzowi-recydywiście karę w wysokości dziesięciu tysięcy złotych! - Za czwartym razem poskutkowało i mamy informacje, że ten pan wreszcie konsekwentnie pozostaje w domu - mówi dyrektorka międzychodzkiego sanepidu Ewa Matuszak.
Tymczasem pan Marian, który jako zapalony wędkarz podwójnie cierpiał, bo mieszka nad samym jeziorem i ciągnęło go, żeby kija zamoczyć, wreszcie się tej chwili doczekał. Może legalnie powędkować. - Tylko co z tego, skoro za cholerę ryby nie biorą - mówi wędkarz. - No przecież ryby to chyba wirusa bać się nie muszą?!