Przed południem urzędnicy odebrali mail, iż w magistracie znajduje się pojemnik z sarinem. To śmiertelnie niebezpieczny gaz bojowy, więc sprawy nie zbagatelizowano. Tym bardziej, że z reguły fałszywe alarmy dotyczą bomb, ale sarin... Tego strażacy jeszcze nie przerabiali. Oczywiście ewakuowano urzędników, no i petentów.
Kiedy druhowie i policjanci okrążyli teren do akcji weszli ,,chemicy'' z patrolu chemicznego. Sprawdzili wszystko, ale gazu, przynajmniej sarinu, nie było. Z Gorzowa przybył też burmistrz Remigiusz Lorenc. - Byłem załatwiać pieniądze dla gminy, a tutaj taka sytuacja - stwierdził. Wkrótce urzędnicy rozpoczęli normalną pracę. Strażacy odjechali, za to akcji ruszyli śledczy, którzy pewnie szybko namierzą fałszywego bomber, a raczej gazomana.