Auta we wsi pojawiły się zupełnie niespodziewanie. I to aż trzy. Mieszkańcy, jak to w dobie epidemii bywa, natychmiast zaczęli spekulować i snuć koszmarne wizje. Poszła po wsi fama, że na rogatkach doszło do skażenia chemicznego!
Kiedy dotarliśmy na miejsce, pracowali już tam fachowcy z MPWiK. Bez masek, bez kombinezonów. No i słusznie, bo podczas rozmowy okazało się, że przybyli, aby usunąć wyciek w hydrantu (sic!).
Trzeba było wkopać się nawet dwa metry w głąb ziemi. Robota ciężka, długotrwała, stąd też mieszkańcy zdążyli zobaczyć wielkie auta, no i jedno z napisem ,,Zagrożenie chemiczne!''.
Awarię usunięto. Refleksja pozostała. W obecnych czasach nawet drobiazgi, niepozorne napisy, budzić mogą niepokój. I doprowadzać prawie do paniki. Jak to stwierdził, jeden z mieszkańców, obserwatorów całej akcji, spokojnie, wkrótce będzie lepiej. Tylko dla kogo?