Wchodząc do hallu dworca w Kostrzynie europejskość bije wręcz po oczach. Jasno, przestronnie. Jest poczekalnia, kasy biletowe i to aż dwie, ba, salonik prasowy, kwiaciarnia. Oczy przecieramy na widok chwilowo zamkniętej ze względu na pandemię, ale istniejącej kawiarni.
No i nawet toaleta jest. Jak powiedziałby niejeden młody człowiek ,,pełen wypas''. I to wszystko w 20-tysięcznym mieście. Przygranicznym, to prawda, ale podróżni nie powinni dzielić się na tych przygranicznych i środkowo lubuskich.
Wystarczy bowiem przejechać sto kilometrów w głąb Lubuskiego i lądujemy w dworcowym trzecim świecie. Oto dworzec kolejowy w Międzyrzeczu. Kawiarnia, kasy biletowe, toaleta, ba przechowalnia bagażu, poczekalnia. Były.
Dziś, aby skorzystać z toalety, trzeba przejść kilkadziesiąt metrów, i to ze złotówką w zębach. Poczekalnia? Jest. I to na obu peronach. Fachowo nazywa się to wiatami.
Za to w odróżnieniu od Kostrzyna są najprawdziwsze przejścia podziemne! Tyle, że zarosły krzakami. No i wejść do nich trudno, bo dostępu bronią zardzewiałe kraty. Ostał się salonik prasowy, znaczy kiosk ruchu przy pobliskim dworcu autobusowym.
Dwa dworce, dwa światy. Jeden mały region.