W oczekiwaniu na chlebodawców ptaki podchodziły do bramy i tutaj siadały wyczekując na jakiś łaskawy kąsek. Z pytaniem co dalej z tą sytuacją zwróciliśmy się w piątek do dyrektora muzeum Andrzeja Kirmiela. Ten jednoznacznie stwierdził, że nie planuje dokarmiania skrzydlatych mieszkańców parku nad Obrą.

i
Dyrektor tłumaczył, że jest zdecydowanym przeciwnikiem doraźnego dokarmiania, tym bardziej, że nie ma siarczystych mrozów, więc ptaki sobie poradzą.
- A swoją drogą dokarmiający wyrządzają tym ptakom olbrzymią krzywdę, bowiem nasączony chemią chleb pęcznieje po przełknięciu i w połączeniu z wodą wyrządza olbrzymie spustoszenie, szczególnie jeżeli chodzi o wątrobę. Zdaniem zaprzyjaźnionych przyrodników, skutkiem dokarmiania, głównie kaczek jest ich szybsza, czasami nawet o jedną trzecią wcześniej śmierć - mówi Andrzej Kirmiel.
W niedzielę odwiedziliśmy teren przy zamku i okazało się, że dyrektor miał rację! Otóż wygłodniałe ptactwo ruszyło z wody na pobliskie tereny zielone, gdzie zabrało się za skubanie trawki. Inne poszukiwało pożywienia w samej Obrze.
Wspaniale było zobaczyć, jak kaczki zamiast wyczekiwać na ,,ludzki'' chleb nurkują w nurtach rzeki. Tak samo radziły sobie łabędzie.

i
Zaś ptaki dobrze latające przefrunęły przez ogrodzenie i zadomowiły się na pobliskim osiedlu, gdzie przy blokach i śmietnikach pokarmu nie brakuje.
I tak oto, paradoksalnie, wszystko wskazuje na to, że zamkowe ptactwo jest w stanie w tych ciężkich czasach usamodzielnić się, uniezależnić od troskliwych babć przybywających nad rzekę z wnuczętami, bardziej w trosce o dobre samopoczucie dziatwy, niźli o pełne brzuszki ptaków.