To jakiś rowerowy szał. Połowa międzyrzeczan wsiadła na bicykle. Przed fachowym sklepem przy targowisku kolejka. Jedni kupują nowe rowery, inni remontują te stare.
Co ciekawe, szczególnym względem kupujących cieszą się te droższe, wypasione bicykle. Z bajerami. Pomimo upustów, za taki rodzinny rowerek np. damkę, trzeba zapłacić nawet około dwóch tysięcy złotych. Ale jak zauważyliśmy, międzyrzeczanie taniochy nie chcą. Jak słusznie uważa właściciel sklepu, rower dobry, choć drogi, to spokój na lata.
Inna grupa klientów, raczej starsi, to ci, którzy w czasie pandemii uznali, że najbezpieczniej na spacerach poruszać się rowerami. W końcu nikt na jednośladzie cię nie ochucha!
No i z piwnic czy garaży wyciągają stare bicykle. A przy nich, a to felga skorodowała, a to guma pękła, no i wymienić trzeba. No to do sklepu zasuwają.
I tak kolejka stanęła przed rowerowym. Jak stwierdził jeden z kolejkowiczów - jak za komuny. Tyle, że wtedy stało się latem, spoconym od słońca, żeby kupić składaka, a dziś klient chcąc kupić luksusowy bicykl, poci się od nałożonej na nos maseczki.