Oblężenie Międzyrzecza zaczęło się w środę po południu. Twierdza nie padła jednak nawet wtedy, kiedy na parkingach przy marketach zabrakło miejsc dla aut. Niektórzy kierowcy na swoje miejsce oczekiwali w kolejce nawet kilkanaście minut. Ale grzecznie. W samym Intermarche klientów było tylu, że... zabrakło wózków na zakupy. W czwartek ulice miasta opustoszały.
Za to nad pobliskimi jeziorami: w Pszczewie, Lubikowie, na Głębokiem, gdzie swe loka upatrzyli turyści z całej Polski, głównie Dolnego Śląska, ale i Krakowa, było tłoczno. Na polu namiotowym nad jeziorem Głębokie - brak miejsc. Na pobliskim parkingu, przed wjazdem na ośrodek - brak miejsc. I to pomimo horrendalnych opłat za parking. Można wjechać na ośrodek za bagatela 12 złotych. Można też pozostawić auto tuż przed bramą wjazdową za 7 zł. Na samym ośrodku tłumy. Ręce zacierają restauratorzy, którzy windują też ceny. Porcja dobrej smażonej rybki... nadmorskiej z frytkami i suróweczką, to wydatek minimum 30 - 40 zł. No ale na urlopie żyje się raz.
Tym bardziej, że akurat w jeziorach Głębokie i Lubikowskie, według badań europejskich, woda należy do najczystszych w Lubuskiem. Warto to docenić patrząc na inne regiony, gdzie czasami płynąc w jeziorze żabką, przy wyrzucie rąk nie widać końcówek palców. Z brudu, ale nie pod paznokciami.
Dzisiaj, w piątek, kolejny dzień oblężenia miasta. Wiadomo, przez całe czwartkowe święto zapasy, głównie te grillowe, skończyły się na dobre. Westchną niektórzy wysuszeni wczasowicze, że szkoda iż miejsc parkingowych przed marketami nie można rezerwować. Później sobota czyli powtórka z piątku, no i wreszcie niedziela. O zgrozo, niehandlowa!